1 marca 2011

Trzy razy Sylvain Chomet

... w kolejności subiektywnej, która zupełnym przypadkiem jest też kolejnością chronologiczną.

Uwielbiam filmy animowane i maniacko oglądam wszelkie produkcje Pixara, Disneya i pochodnych. Toy story 3, które dostało Oskara, z pewnością jest świetna bajką (nie wiem, bo akurat żadnej części Toy story jeszcze nie widziałam). Niemniej, jeśli mowa o stronie wizualnej,  o wiele bardziej zachwyca mnie styl animacji odległy od tego najpopularniejszego w amerykańskich bajkach. 

 
Moim niepodważalnym faworytem jest The Secret of Kells (2009), który był nominowany do Oskara, ale go nie dostał. Przegrał jednak w doborowym towarzystwie, bo rok 2009 w animacje był mocny. Ex aequo znajdują się animacje francuskiego twórcy Sylvaina Chometa - stworzył trzy filmy pełnometrażowe i wszystkie trzy warto zobaczyć. Uwielbiam styl, w jakim zostały narysowane, a i fabuły mają warte poznania - chociaż trzeba pamiętać, że Trio z Belleville i Iluzjonista są kierowane do dorosłego widza.

Trio z Belleville, 2003
(Les Tripllettes de Belleville)


Mały Champion nie ma rodziców, ale ma babcię Madame Souzę. Babcia wzrost ma niewielki, ale charakter bardzo silny i zrobi wszystko, żeby pocieszyć smutnego wnuka. Strzałem w dziesiątkę okazuje się rower - z małego grubaska wyrasta doskonały cyklista. Jego talent okaże się jednak ogromnym zagrożeniem - Champion zostaje porwany. Madame Souza nie podda się, dopóki go nie odnajdzie.




Dzielny Despero, 2008
The Tale of Despereaux

Dzielny Despero jest kierowany do dzieci, ale i dorośli będą się na nim dobrze bawić. Mimo że jest to animacja trójwymiarowa, nadal wyraźnie odróżnia się od stylu shrekopodobnego - momentami przypominała mi ilustrację do baśni. Nie byłoby w tym nic dziwnego, bo jest to ekranizacja książki (Kate DiCamillo The Tale of Desperaux).


Mały Despero odróżnia się od swoich współplemieńców nie tylko mikrym wzrostem i ogromnymi uszkami, ale przede wszystkim bezpardonową odwagą i ciekawością świata. Zamiast obgryzać książki w bibliotece, zaczyna je czytać - baśń o księżniczce uwięzionej w wieży i dzielnym rycerzu rozbudza jego wyobraźnię. Kiedy sam spotyka piękną, smutną królewnę, postanawia zrobić wszystko, żeby jej pomóc.






Iluzjonista, 2010
L'Illusionniste

Iluzjonista nominowany był w tym roku do Oskara, jednak mu nie kibicowałam. Pod względem wizualnym jest rzeczywiście niezwykle zachwycający. Animacja jest perfekcyjna - czasem nieprawdopodobnie realistyczna (Edynburg), innym - zabawnie komiksowa (postacie drugoplanowe). Pojedyncze sceny są świetne, jednak fabuła jako całość jest jednak dość słaba.



Akcja rozgrywa się w latach 50-tych XX w. Tytułowy iluzjonista przędzie marnie - nikt nie jest zainteresowany jego sztuczkami. W poszukiwaniu pracy trafia do Szkocji - w małej górskiej wiosce spotyka dziewczynkę imieniem Alice, która pracuje jako pomoc domowa. Alice, ujęta jego dobrocią, decyduje się wyruszyć z nim w dalszą drogę. Razem trafiają do Edynburga - wielki świat oszałamia dziewczynkę, podczas gdy jej opiekun stara się za wszelką cenę znaleźć możliwość zarobku.



Alice zupełnie nie wzbudziła mojej sympatii - podstępnie wepchnęła się komuś pod opiekę (komuś, kto i bez niej miał dość problemów), domagała się nowych strojów i butów, a kiedy już podrosła, zamieniła opiekuna na młodszy model. Podejrzewam, że taki odbiór postaci nie był intencją twórców...

3 komentarze:

  1. Trio z Belleville - cudowna, charakterystyczna, magiczna kreska! Spodobał mi się od pierwszego obejrzenia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię oglądać bajki i aż mi wstyd, że żadnej z powyższych nie widziałam :)
    Wizualnie bowiem są przepiękne :)

    OdpowiedzUsuń
  3. nie widzialam ich, chetnie nadorbie, bo uwielbiam baaaaajki :)

    OdpowiedzUsuń

Winter is coming... Tym razem w komiksie.

Nadciąga zima – długa, mroźna i niebezpieczna. Legendy mówią o tajemniczej trującej mgle, która się wtedy pojawia, jakby głód i krwiożercz...