Pokazywanie postów oznaczonych etykietą sztuka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą sztuka. Pokaż wszystkie posty

23 lipca 2012

Droga do Putte

Wacław Holewiński
Droga do Putte
Wydawnictwo Dolnośląskie 2007
ss. 266

Wszyscy słyszeli o Rubensie, większość o Van Dycku, ale trzeci z flamandzkich malarzy, tworzących wielką "trójcę" w XVII-wiecznej Antwerpii, jest słabiej znany. A przecież Jacob Jordaens przeżył swoich konkurentów. 

Holewiński bierze na warsztat biografię malarza. Pokazuje jego życie od momentu największej sławy Jordaensa, kiedy konkurenci już nie mogli mu zagrozić (Rubens zmarł w 1640, van Dyck w 1641 r.). Malarz, w pełni sił życiowych, był nie tylko słynnym twórcą, o którego obrazach marzyli ówcześni możni, mistrzem dla licznych uczniów, ale też mężem ukochanej Cathariny i ojcem trójki dorastających dzieci. Pisarz wiedzie nas od tego momentu aż po samotną śmierć - w zapomnieniu i odosobnieniu - od zarazy szalejącej w mieście, która tego samego dnia zabrała także mieszkającą z nim niezamężną córkę.


Książka jest bardzo dobrze napisana, przenosi czytelnika w sam środek XVII-wiecznej Flandrii, doskonale odmalowuje atmosferę tamtych czasów, życie codzienne. Można z niej wynieść naprawdę sporą wiedzę na temat ówczesnego świata, flamandzkiego malarstwa - aż dziw, w jak drobnych szczegółach udało się odmalować Holewińskiemu tamte czasy. Powieść ma jednak także spory minus - nie oferuje nic czytelnikowi niezainteresowanemu biografią Jordaensa. Nasuwa się oczywiste skojarzenie z "Dziewczyną perłą" (w końcu Vermeer to zbliżone czasy i niewielka odległość geograficzna), w którym intrygowała zagadka tytułowego obrazu. U Holewińskiego nie ma żadnego motywu przewodniego, nic nie skłania do poznawania życiorysu pisarza. Czyta się, żeby czytać. 


To dobra powieść - na tyle dobra, że nie odłożyłam jej, choć malarstwo flamandzkie nie jest tematyką, która frapuje mnie najbardziej (jeśli już miałabym wybierać, wolałabym biografię van Dycka, genialnie malował). Na tyle jednak nudna, że czytałam ją tylko wtedy, kiedy akurat wpadła mi w rękę - nie czekałam na moment, kiedy znów będę mogła po nią sięgnąć. Polecam tylko zainteresowanym.


Jeden z ulubionych motywów Jordaensa - pijący król.

A poniżej "wielka trójka" - od lewej: "Autoportret z żoną i córką Elżbietą" Jakuba Jordaensa (1621-22), "Autoportret ze słonecznikiem" van Dycka (1633) i "Autoportret  z Isabelą Brant" Rubensa (1609-10).


10 lutego 2011

Świat, który nadejdzie

Dara Horn
Lepszy świat
The world to come
Tłum. Urszula Gardner
Książnica 2007
ss. 400


"Wart milion dolarów obraz Chagalla ginie z muzeum sztuki żydowskiej podczas wieczorku dla samotnych serc. Podejrzanym o kradzież jest Benjamin Zyskind, kiedyś cudowne dziecko, teraz układający pytania do teleturniejów samotnik, przekonany, że ten sam obraz wisiał na ścianie salonu w jego domu rodzinnym. Ben robi co może, by uniknąć konfrontacji z policją, równocześnie starając się rozwikłać zagadkę obrazu, który skrywa nie tylko historię jego rodziny, ale i tajemnice niezwykłej przyjaźni dwóch wielkich żydowskich artystów: Marca Chagalla i Der Nistera."

Zastanawiałam się, czy nie zatytułować tej notki: "Kto wymyśla blurby?". Bardzo bym chciała, żeby mi ta osoba wskazała fragmenty książki, wskazujące, jak to "Ben robi co może, by uniknąć konfrontacji z policją" oraz próbuje "rozwikłać zagadkę obrazu", a także te, w których mowa o ukrytych w obrazie tajemnicach przyjaźni Chagalla i Der Nistera. Notka jednoznacznie skojarzyła mi się z książką,  której głównym tematem jest kradzież dzieła sztuki i ukryte w nim tajemnice - może coś w stylu "Szachownicy flamandzkiej" Pereza (którą zresztą gorąco polecam) i było to skojarzenie zupełnie mylne.

Inna sprawa, że chyba powinnam być autorowi blurba gorąco wdzięczna. Być może nigdy nie ściągnęłabym tej książki z bibliotecznej półki (gdzie udałam się, żeby "tylko oddać i NIC nie wypożyczać"), gdyby nie rzuciły się na mnie hasła: "kradzież dzieła sztuki" i "Chagall". Dzięki niemu miałam szansę przeczytać zdumiewająco piękną powieść (zdumiewająco - w kontekście jej małej popularności), głęboko osadzoną w kulturze żydowskiej - oplecioną wokół obrazu Chagalla historię kilkorga ludzi, która toczy się na przestrzeni kilkudziesięciu lat i trzech kontynentów, wijąc się między młodą bolszewicką Rosją, współczesną Ameryką a ogarniętym wojną Wietnamem.

Punktem wyjściowym jest rzeczywiście kradzież obrazu Chagalla "Szkic do  obrazu >>Nad Witebskiem<<" z Muzeum Żydowskiego w Nowym Jorku - podczas odbywającego się tam przyjęcia ktoś po prostu ściągnął obraz ze ściany. Co ciekawe, jest to wydarzenie autentyczne, które miało miejsce 7 czerwca 2001 r. Obraz odnaleziono w lutym 2002 r. na poczcie w Kansas. Autorka zainspirowała się kradzieżą, tworząc jednak własną opowieść, całkowicie fikcyjną, niemającą nic wspólnego z rzeczywistymi postaciami i motywacjami złodziei.

Marc Chagall "Szkic do obrazu >>Nad Witebskiem<<"
Marc Chagall "Nad Witebskiem"
Udało jej się doskonale - stworzyła idealną mieszankę trudnej rzeczywistości Żydów, którzy pozostają obcymi nawet w krajach, które zamieszkują od pokoleń, oraz magii ich kultury i wierzeń. Przy okazji uratowała od zapomnienia kilka przepięknych opowieści żydowskich pisarzy oraz uświadomiła mi (aż wstyd się przyznać), że Marc Chagall (który kojarzył mi się wyłącznie z Francją) był w rzeczywistości białoruskim Żydem i nazywał się Mojsza Chackielewicz Szahałau. Wątki życiorysu Chagalla, które pojawiają się w powieści - jego praca w sierocińcu w Małachówce i późniejsza emigracja - też są zresztą oparte na faktach, podobnie jak niewesoła historia pisarza Der Nistera.

Piękna opowieść, ale uwaga - nie taka, która porywa od pierwszej strony, wciąga w wir wydarzeń i bez tchu rzuca po całym świecie, ale taka, którą czyta się powoli i do której chce się wracać.

PS. Znów tytuł oryginału "Świat, który nadejdzie" bez porównania lepiej oddaje treść książki -  można go zinterpretować na wiele sposobów.

Winter is coming... Tym razem w komiksie.

Nadciąga zima – długa, mroźna i niebezpieczna. Legendy mówią o tajemniczej trującej mgle, która się wtedy pojawia, jakby głód i krwiożercz...