


Megan Follows pokonała na castingu ponad 3 tysiące dziewcząt marzących, by zagrać Anię. Początkowo twórcy obawiali się, że jest za stara (miała około 17 lat, a Ania na początku filmu - 11), jednak ostatecznie otrzymała rolę i okazała się strzałem w dziesiątkę. Oczywiście - nie można zadowolić wszystkich, ale większość widzów uznaje ją za idealną Anię.

Szczodrze nagrodzony (Gemini i Emma) dwuodcinkowy film z Megan Follows w roli Ani to jak dotąd najlepsza ekranizacja powieści. Bardzo dobra obsada, świetnie oddany klimat powieści i dość wierna oryginałowi fabuła złożyły się na ogromny sukces jaki film odniósł daleko poza granicami Kanady. O ile nie udało się w 200 minut zapakować wszystkich przygód Ani, to przynajmniej twórcy ograniczyli inwencję własną i nie próbowali dopisywać przygód Ani na siłę.
Niestety, z biegiem czasu ekranizacje stawały się coraz luźniej związane z pierwowzorem.

Już w dwa lata po pierwszej części pojawiła się kolejna - nakręcona na podstawie "Ani z Avonlea", "Ani na Uniwersytecie" i "Ani z Szumiących Topoli". Trzy tomy zostały mocno skondensowane i wymiksowane.
Ania zaczyna pracę jako nauczycielka w Avonlea (Ania z Avonlea). Diana zaręcza się z Fredem, Ania odrzuca oświadczyny Gilberta. Zaczyna naukę w collegu. Na ślubie Diany Gilbert pojawia się z niejaką Christiną , chociaż wiadomo, kogo woli ;) (Ania na Uniwersytecie). Ania kończy college i podejmuje pracę nauczycielki w Kingsport, gdzie zmaga się z rodziną Pringle'ów i niesympatyczną panną Brooke (Ania z Szumiących Topoli). Kiedy powraca na Zielone Wzgórze, okazuje się, ze Gilbert jest chory, a wtedy Ania uświadamia sobie swoje prawdziwe uczucia i wszystko kończy się jak powinno (Ania na Uniwersytecie). Jak widać, twórcy całkiem swobodnie wymieszali wątki, sporo pozmieniali (zniknął Robert Gardner, a zamiast niego Ani oświadcza się ojciec Bietki; podczas zmagań z Pringlami Ania i Gilbert byli już zaręczeni itp.) ale całość jest - mimo zmian - przyjemna i klimatyczna.
Gdyby też Sullivan na tym poprzestał, zachowałabym go w czułej pamięci. Niestety, postanowił powrócić na telewizyjne ekrany 13 lat później z trzecią częścią przygód Ani. Sama chęć ekranizacji jest słuszna i chwalebna, niestety oryginalne fabuły powieści nie wydały się chyba twórcom wystarczająco ciekawe i postanowili dodać co nieco od siebie. A właściwie - zmienić wszystko.

Dalsze losy Ani zostały przez twórców wymyślone. Zachowano tylko imiona niektórych bohaterów, ale fabuła nie ma nic wspólnego z powieściami L.M. Montgomery. Dlaczego nie zdecydowano się nakręcić tego filmu bez nawiązywania do Ani? Wystarczyłoby zmienić imiona bohaterów i nikt by go z cyklem nie powiązał. Niestety oznaczałoby to również znacznie mniejsze zainteresowanie widzów, których przed ekrany przyciągała właśnie Ania. Nie ukrywam, że bardzo mi się nie podoba takie żerowanie na czyjejś sławie oraz przekonanie twórców, że potrafią "poprawić" L.M. Montgomery.
Mamy tu więc Anię i Gilberta, którzy po 5-letnim rozstaniu (on studiował medycynę, ona uczyła w sierocińcu w Nowej Szkocji), wracają do Avonlea. Nie jest to jednak dawne Zielone Wzgórze - Maryla już nie żyje, gospodarstwo się rozpada. Nasza para postanawia przenieść się do... Nowego Jorku, gdzie Gilbert ma medyczny staż, a Ania dostaje pracę w wydawnictwie. Po pewnym czasie znów wracają do Avonlea, ale niestety okazuje się, że film przeniósł bohaterów nie tylko w przestrzeni, ale i w czasie - wybucha I wojna światowa. Gilbert się zaciąga, następnie okazuje się być zaginionym w akcji, Ania wyrusza jego tropem, pojawiają się jacyś całkiem nowi bohaterowie, Ania zostaje sanitariuszką. W końcu odnajduje Gilberta, wracają (po raz trzeci) do Avonlea i wreszcie mogą żyć długo i szczęśliwie z adoptowanym synkiem Dominikiem...
Przyznam, ze korzystałam z omówienia fabuły na Wikipedii. Nie byłam w stanie obejrzeć tego dzieła w całości, bo mi zęby zgrzytały i zagłuszały dialogi. Może to nie jest zły film, ale ja nie chcę Ani sanitariuszki, chcę Wymarzony Domek, Złoty Brzeg, Zuzannę, Jima, bliźniaczki, Waltera, Shirleya, Rillę...
Częściowo można Sullivana wytłumaczyć tym, że przeniósł w czasie akcję już pierwszego swojego filmu. Książkowa Ania przybyła na Zielone Wzgórze w latach 80. XIX wieku, a filmowa - na początku XX wieku, tak więc całe jej życie toczyło się w zmienionych warunkach. W ten sposób rzeczywiście jej filmowa młodość przypadła na czasy wojny (w książkach były to czasy młodości dzieci Ani).
Trylogia Sullivana odniosła sukces, ale dla głównego twórcy wynikiem tego był... proces. Spadkobiercy L.M. Montgomery pozwali Sullivana, który odmówił wypłacenia im niebagatelnej sumy za prawo do adaptacji "Ani" oraz procentu od dochodu, czego domagali się na podstawie wcześniejszego kontraktu. Sprawę ostatecznie wygrał, ponieważ sąd oświadczył, ze nie ma podstaw, by spadkobiercy musieli wyrażać zgodę (zwłaszcza odpłatnie) na ekranizację powieści.
Moim zdaniem spadkobiercy nie mogli po prostu znieść trzeciego filmu i sumienie ich ruszyło... Może prababka ich zza grobu straszyła. Sullivan zemścił się w każdym razie swoim kolejnym dziełem.
Ania z Zielonego Wzgórza - nowy początek / Anne of Green Gables: A New Beginning (2008) - reżyseria i scenariusz K. Sullivan, produkcja K. Sullivan i T. Grant
Film opowiada losy Ani przed przybyciem na Zielone Wzgórze, wspominane przez Anię ok. 50-letnią (jest już babcią), ale jak to sugeruje tytuł - jest to całkowicie nowy początek.
Powieściowa Ania została osierocona jako 3-miesięczne niemowlę. Opiekę nad nią przejęła najpierw pani Thomas, a kiedy i ta zmarła - pani Hammond. W domu Hammondów Anię traktowano jak służącą do niańczenia dzieci. Ostatecznie oddano Anie do sierocińca, skąd trafiła na Zielone Wzgórze.
W filmie przeszłość Ani okazała się o wiele bardziej zawikłana. Uwaga - dalej są spojlery. Ponieważ film nie ma właściwie nic wspólnego z książką (nawiązuje jednak do poprzednich filmów), naprawdę nie wiecie czego się tu spodziewać... Przyznaję, że nie obejrzałam tego dzieła, przebrnęłam jakieś 20 minut i uznałam, że ten stek absurdów i banałów nie zasługuje, by na niego tracić cenny czas.
Dojrzała Ania, pisarka, której mąż Gilbert zginął w czasie II wojny światowej (sic!), wraca myślami do swojej przeszłości. Wcześniej bardzo chciała pamiętać rodziców jako zgodne małżeństwo, dlatego sporo o nich wymyśliła, m.in. to, że szybko oboje zmarli. Naprawdę nie tworzyli zbyt udanego związku. Matka była nauczycielką, ojciec nieokrzesanym farmerem (jakim cudem spłodził uduchowioną Anię?), który nieumyślnie zabił swą małżonkę nieostrożnie powożąc wozem konnym. Ania miała wówczas na oko ok. 8 lat. Jej ojciec zbiegł*, a ona trafiła pod opiekę przyjaciółki matki, pani Thomas. Przyjaciółka miała jednak własne kłopoty, jej mąż pił. Kiedy stracił prawo do wykonywania zawodu, rodzina musiała wyjechać. Oddają Anię do miejskiego przytułku, a przeżycia Ani w tym miejscu zostały żywcem ściągnięte z pierwszego tomu Jane Eyre... Następnie trafia do domu teściowej pani Thomas - pani Amelii. I nawet jeśli ta postać jest grana przez Shirley MacLaine, to ja już i tak przestałam być zainteresowana.
* Kiedy Ania trafiła na Zielone Wzgórza, Walter Shirley pisał do Maryli, próbując odzyskać córkę, ale Maryla ukryła jego listy.
Film można obejrzeć na youtube, tylko po co...
W roli małej Ani wystąpiła 14-letnia debiutantka Hannah Endicott-Douglas, a w roli Ani dorosłej - Barbara Hershey
***************
