Do tego entuzjastycznego wniosku doszłam po lekturze Służących. Po wszystkich blogowych recenzjach, pełnych ochów i achów, nie wątpiłam, że będzie to ciekawa lektura. Okazało się, że nie tylko świetnie się czyta opowieść pani Stockett, ale i sam klimat Amerykańskiego Południa niesamowicie mi odpowiada. Cudownie było wrócić do świata znanego z doskonałych lektur poznanych podczas wyzwania: Sekretnego życia pszczół, Koloru Purpury, Boskich sekretów siostrzanego stowarzyszenia Ya-Ya itp. Chcę jeszcze, chcę jeszcze!
Książka opowiada historię kilku kobiet, białych i czarnych, żyjących w latach 60. w miasteczku Jackson w Missisipi. Oczami dwóch czarnych służących, Aibleen i Minny, oraz Skeeter, białej dziewczyny, która marzy o zostaniu dziennikarką (a jej matka marzy, żeby wydać ją szybko za mąż), poznajemy świat, w którym niewolnictwo już od dawna nie istnieje, ale segregacja rasowa jest boleśnie żywa. (Nawiasem mówiąc, czytam teraz Koniec jest moim początkiem Terzaniego - opisuje on swój pobyt w Nowym Jorku pod koniec lat 60. i wspomina, że sytuacja Czarnych była tragiczna. W tym liberalnym multikulturowym Nowym Jorku! To co powiedziałby o głębokim Południu?)
Zastanawiałam się, czy mam oczekiwać drastycznej historii, bliskiej Kolorowi purpury, czy - sądząc po błękitnej okładce - raczej kobiecego czytadła. Treść okazała się wypośrodkowana. Problemy przedstawione w powieści są bardzo poważne, ale ubrane w zgrabną lekką historię. To książka o kobietach i o słodkim (ale nie dla wszystkich) świecie lat 60. Czyta się znakomicie, daje do myślenia i z pewnością chętnie do wykreowanego w niej świata powrócę.
Kathryn Stockett
Służące
The Help
Media Rodzina 2010
ss. 584
Media Rodzina 2010
ss. 584
Wydawnictwu oberwie się po uszach za liczne literówki. W innych recenzjach pojawiał się też już zarzut dziwnego potraktowania tytułu - w oryginale powieść ma tytuł The Help i tak samo nazwana jest książka napisana przez Skeeter. W tłumaczeniu książka Skeeter ma tytuł "Pomoc", a powieść - "Służące". Szkoda, ale przeżyję.
Czekam teraz na ekranizację, chociaż filmu się boję - najbardziej tej tony lukru, którą prawdopodobnie oblepią całą historię. Już zdjęcia mnie przerażają, bo:
- niezbyt urodziwa, patykowata, blada i rozczochrana Skeeter ma słodką buzię i nie można pojąć, dlaczego mężczyźni za nią nie szaleją,
- tłusta Hilly jest, rzecz jasna, chuda,
- niska i gruba Minny jest lekko przy kości,
- nawet mała córeczka Elizabeth, która w ksiażce była niezbyt urodziwym tłuścioszkiem, w filmie jest uroczą blondyneczką,
- itd.
W Hollywood mają jakiś gigantyczny kompleks i dlatego starzy zawsze są młodsi i mniej pomarszczeni, grubi są szczupli, brzydcy są ładni i wszyscy mają białe i proste zęby ;) (Amerykańcy twórcy powinni może obejrzeć trochę kina europejskiego, choćby szwedzkie Millenium - może wtedy odkryją, że kobiety miewają zmarszczki i bywają w różnym wieku. Niektóre nie są zbyt urodziwe, a żadna nie wygląda jak lalka.)
Biorąc pod uwagę, co filmowcy zrobili ze wspaniałymi Sekretnym życiem pszczół i "Ya-Ya", to nie jestem pewna, czy wybiorę się do kina. Trailer utrzymany jest w kolorach cukierkowo-pastelowych i obawiam się, że może z tego wyjść słodka, pusta i kolorowa historyjka, w której głębsza treść zostanie starannie ukryta pod warstwą kremu waniliowego i kandyzowanych wisienek oraz dokładnie podlana patosem. Mnóstwem patosu. Ale trzymam kciuki, żebym się myliła :)
Już się nie mogę doczekać, kiedy przeczytam tę książkę, stoi sobie spokojnie na półce, i zerka zachęcająco ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego, ale myślałam, że to coś w stylu serialu "Północ - Południe"...
Pozdrawiam!
Może nie powinnam się wypowiadać, bo książki nie czytałam i nie wiem w jakim dokładnie kontekście ta "help" jest użyta w powieści, ale można "help" przetłumaczyć w polskim na "służące", ponieważ help używa się jako "pomocnik". Może być "kitchen help" albo "hired help" i chodzi o zatrudnionych pracowników, którzy raczej nie mają wysokiej pozycji. Więc owszem, może nie jest to super idealne tłumaczenie, ale myślę, że bywały tysiąckrotnie gorsze, a to ma sens :).
OdpowiedzUsuńEvita - u mnie też się odstała długo na półce, a potem połknęłam 500 stron w jeden dzień. Od "Północ-Południe" zdecydowanie daleka ;)
OdpowiedzUsuńC.S. - nie, nie. Nie o to chodziło :) Zaplątałam się przy tłumaczeniu. Oczywiście, że The Help można przetłumaczyć jako "pomoc" i jako "służące".
W oryginale bohaterka książki pt. The Help (czyli Skeeter)pisze książkę także zatytułowaną The Help (przez to można mieć wrażenie, że trzyma się w ręku książkę napisaną przez Skeeter). A w polskim tłumaczeniu użyto dwóch różnych tytułów, przez co ten efekt zniknął.
Czytałam i również jestem entuzjastką tej książki :) A na premierę czekam z dużą niecierpliwością :)
OdpowiedzUsuńKsiążka już od dawna chodzi mi po głowie (a zdecydowanie nie powinna, bo moje półki aktualnie pękają pod ciężarem nieprzeczytanych książek), chociaż ja jakoś tego Amerykańskiego Południa nie lubię i nie odpowiadają mi takie klimaty.
OdpowiedzUsuńKsiążek związanych z Południem przeczytałam do tej pory trzy. I o ile "Sekretne życie pszczół" było piękną, wzruszającą historią to już "Umiłowana" Morrison oraz "Ziemia tragiczna" Caldwella nie przypadły mi do gustu.
Niemniej jednak przymierzam się do "Służących" choćby z racji tego, że nie spotkałam się jeszcze z ich negatywną recenzją.
Z tymi ekranizacjami książek to różnie bywa. Czasami są przejaskrawione, niekiedy zupełnie bezsensowne, ale w przypadku choćby "Sekretnego życia pszczół" film doskonale oddał przesłodzony, gęsty i lepki niczym miód, klimat powieści.
Pozdrawiam :)
Aaa :D. No to wszystko jasne. Rzeczywiście szkoda, bo lubię takie surrealistyczne wrażenia, kiedy człowiek zatraca granicę między rzeczywistością, a tym co za rzeczywistość bierze :).
OdpowiedzUsuńThe book - w takim razie mam nadzieję, że obie będziemy zachwycone filmem :)
OdpowiedzUsuńClaudette - hmmm, ja nie czytałam książek ani Morrison, ani Caldwella (mam ich w planach), więc nie wiem, czy by mi się spodobały, ale Służące zdecydowanie klimatem są bliskie "Sekretnemu życiu pszczół".
Za to ich ekranizacja (pszczółek) mnie się akurat nie podobała - mimo sympatii dla występujących tam świetnych aktorek całość wydawała mi się słodyczą raczej bliższa landrynkom niż miodowi.
Boję się, że twórcy pójdą w kierunku: o kobietach=>dla kobiet=>kolorowo i wesoło=>komedia romantyczna. Czyli po linii najmniejszego oporu. Ale nie kraczę, dobrze będzie :)
(A, i jeśli nie czytałam, to polecam jeszcze "Boskie sekrety siostrzanego stowarzyszenia Ya-Ya", ale zdecydowanie książkę, a nie film)
C.S. - No właśnie :)
@Claudette - miało być "jeśli nie czytałaŚ", oczywiście :D
OdpowiedzUsuńJak ja uwielbiam czytać Twoje recenzje! I nie ma w tym moim wyznaniu ani trochę podlizywania :) Zazdroszczę tak lekkiego pióra.
OdpowiedzUsuńAle my nie o tym, ja, choć bardzo nad tym ubolewam, nie miałam jeszcze głębszej styczności z amerykańskim południem w literaturze... Dlatego kieruję pytanie do Ciebie- jakie powieści, jakich autorów proponujesz na początek? Już naprawdę nie mogę się doczekać aby poczuć ten klimat, o którym tyle piszesz :)
P.S. Kocham lata 60- za muzykę, za ludzi, za klimat, za wszystko! Dlatego z jeszcze większą, nieukrywaną przyjemnością sięgnę po "Służące".
Ala - dziękuję. Cieszę się, że tak uważasz - ja niestety mam skrzywienie w kierunku perfekcjonizmu, co oznacza, że po opublikowaniu notki natychmiast znajduję 10 miejsc, z których nie jestem zadowolona ;)
OdpowiedzUsuńCo do "południowych" lektur - myślę, że na początek świetne będą właśnie te, które wymieniłam w notce, czyli, poza "Służącymi":
Sue Monk Kidd „Sekretne życie pszczół”
Rebecca Wells „Boskie sekrety siostrzanego stowarzyszenia Ya-Ya”, a także książki Fannie Flagg „Smażone zielone pomidory” oraz „Daisy Fay i cudotwórca” (innych tej Autorki nie czytałam, więc nie dam głowy, czy też dzieją się na południu).
Z nieco "cięższych": Alice Walker „Kolor purpury” i Harper Lee „Zabić drozda”.
A z klasyki (jeśli nie znasz): Harriet Beecher Stowe „Chata wuja Toma”, Mark Twain “Przygody Hucka Finna” i oczywiście "Przeminęło z wiatrem".
A przede wszystkim, poszperaj na stronie wyzwania Amerykańskie Południe w literaturze (http://amerykanskiepoludnie.blox.pl). Tam znajdziesz mnóstwo recenzji i rekomendacji :)
Pozdrawiam :)
Ja się właśnie czaję na "Kolor purpury", mam ochotę i na książkę i na film. "Służące" słuchałam (mam audiobooka), byłam zachwycona, wręcz ZACHWYCONA.
OdpowiedzUsuńA film może być ciekawy, jak już się przełknie te za białe zęby :) Pożyjemy, zobaczymy :)
Agnes - a ja właśnie jeszcze film na podst. "Koloru purpury" chciałabym obejrzeć, podobno świetny :)
OdpowiedzUsuń