Ostatnio "Trzy żywoty świętych" obrodziły na blogach. Mam i ja ;)
Nie przepadam za opowiadaniami, ale uwielbiam Mendozę, więc byłam ciekawa, co wyjdzie z takiego połączenia. Miło mi poinformować, że Mendoza się obronił i przeczytałam książkę z dużym zainteresowaniem. Wolę jednak jego bardziej kpiarskie dzieła, a tu trudno się doszukać przymrużenia oka - to raczej analiza niejednoznacznych postaw moralnych.
Eduardo Mendoza
Trzy żywoty świętych
Tres vidas de santos
Znak literanova 2011
ss. 184
Eduardo Mendoza
Trzy żywoty świętych
Tres vidas de santos
Znak literanova 2011
ss. 184
Mam zastrzeżenie do tytułu - niby Autor w przedmowie wyjaśnia, czemu trzy opowiadania o zupełnie różnej tematyce, pisane na przestrzeni wielu lat, wydano pod takim właśnie wspólnym tytułem, ale nie poczułam się przekonana. Najbardziej trafiło do mnie jego zdanie, że nawet jeśli żadnego z bohaterów nie można uznać za świętego, to w każdym razie ma nadzieję, że nie można ich też nazwać złymi ludźmi. Fakt. Kontrowersyjnymi - można, ale złymi - nie. No, a jako że trudno wydać zbiorek pod tytułem "Żywoty trzech nie złych ludzi", to niech już będą "święci", ale moim zdaniem nie bardzo to pasuje.
Z trzech opowiadań najbardziej przypadło mi do gustu trzecie - o więźniu, który odkrywa literaturę na więziennych kursach. Nie tylko ze względu na tematykę, ale i najdojrzalszy styl.
Na drugim miejscu uplasował się "Wieloryb" - historia pewnej hiszpańskiej rodziny, która gości u siebie biskupa z Ameryki Południowej, widziana oczami młodego chłopca. Styl tego opowiadania jest zajmujący, ale mało przypomina Mendozę i niemal zaczęłam go mylić z Zafonem. Taki uniwersalny styl hiszpański ;)
Najmniej polubiłam się z Dubslavem, bohaterem środkowego opowiadania "Finał Dubslava" - bohater, który nie wie, czego chce, wydawał mi się wyłącznie męczący i nie skłonił do żadnych przemyśleń. Nijaki mężczyzna, który podczas nijakiego pobytu w nijakiej wiosce afrykańskiej dowiaduje się, że jego matka (z którą łączyła go nijaka relacja) zmarła, a jednocześnie otrzymała europejską nagrodę za osiągnięcia w dziedzinie okulistyki.
Polecam tę książkę wielbicielom opowiadań oraz fanom Mendozy. Natomiast jeśli ktoś chce dopiero zacząć przygodę z tym pisarzem, to zdecydowanie lepiej sięgnąć najpierw po trylogię o fryzjerze damskim.
Książkę dostałam do recenzji od wydawnictwa Znak, któremu bardzo dziękuję :)
Mam w planach i nie zawaham się przeczytać:D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!!
nie czytałam go jeszcze nigdy, ale chciałabym spróbować. chyba skorzystam z Twojej rady i zacznę od "Przygody fryzjera damskiego", bardzo jestem ciekawa :)
OdpowiedzUsuńA ja zaczęłam kiedyś czytać chyba "Przygodę fryzjera damskiego" (to tam na początku bohater wychodzi z więzienia?) i jakoś mnie nie porwało - odłożyłam po kilku stronach. Ale to chyba nie był czas na tą książkę, a czekało kilka innych, na które akurat był czas, dlatego w przyszłości mam zamiar dać Mendozie kolejną szansę :)
OdpowiedzUsuńKasandra - nie wahaj się :D
OdpowiedzUsuńKa-milla - Ja uwielbiam "Przygody...", ale znam też parę osób, którym takie poczucie humoru się nie podoba. Najlepiej sprawdzić na sobie :)
Viv - Mendoza ma w sumie dwa nurty w swojej literaturze - jeden z przymrużeniem oka, drugi na poważnie. Ja akurat niczego na poważnie (poza żywotami) nie czytałam, więc się nie wypowiem, ale może ten styl bardziej by Ci się spodobał?
Z literaturą hiszpańską nadal jestem lekko na bakier :)
OdpowiedzUsuńBiedronka - nigdy nie jest za późno, żeby zacząć :) Z drugiej strony - i tak się nie da czytać wszystkiego, ja np. prawie nie czytam literatury włoskiej, francuską tylko klasykę i jakoś nie mam zbyt dużych wyrzutów sumienia :)
OdpowiedzUsuń