6 maja 2012

Pieniądze budzą demony

O "Kwiatach na poddaszu" czytałam tyle, że po prostu musiałam po nie sięgnąć. Polecała ją między innymi - już dawno temu - Padma z Miasta Książek.  Nie zraziło mnie więc nawet to, że najwyraźniej powieść ta była ostatnio egzemplarzem recenzenckim i przewinęła się na niemal wszystkich blogach.

Fabuła zapowiadała się intrygująco. Szczęśliwe życie rodziny Dollangangerów zostaje brutalnie przerwane przez śmierć ojca. Matka i dzieci - nastoletni Christopher i Cathy oraz 5-letnie bliźnięta - zostają bez środków do życia. Wybawienie widzą w majątku dziadków, którzy wydziedziczyli córkę na skutek pewnego skandalu - matka liczy jednak, że uda się jej przebłagać rodziców, zwłaszcza bezwzględnego ojca. Rodzina przybywa więc do posiadłości dziadków i tam dzieci spotyka niemiła niespodzianka - najwyraźniej ich istnienie przekreśliłoby szanse na przebaczenie dziadka, dlatego matka i babka decydują się tymczasowo umieścić je w odosobnieniu na poddaszu. Ma to trwać dzień, najwyżej kilka - dziadek jest już ciężko chory, więc jak tylko wybaczy córce, zmieni testament i umrze, rodzina powróci do normalnego życia (ale znacznie majętniejszego). Jak można się domyślić, nie wszystko idzie jednak zgodnie z planem...

Pomysł jest ciekawy i książka mogła być świetna - odosobnienie, tajemnice, uzależnienie od innych ludzi, mroczne emocje - ale niestety nie jest. Ratuje ją odrobinę właśnie ten pomysł - dzieci zamkniętych na poddaszu - oraz gotycka atmosfera. Wykonanie jednak jest po prostu słabe. Poziom literacki jak w wypracowaniu gimnazjalisty - od niektórych stylistycznych kwiatków chce się zgrzytać zębami. Poza tym - autorce zdecydowanie brak przygotowania psychologicznego, które dałoby tej książce siłę i głębię. Bez tego jest to po prostu harlequin z dreszczykiem i nic więcej. Hasła o głębokim przesłaniu to jakiś żart. Morał jest chyba taki, że pieniądze potrafią przysłonić wzrok, a kobieta kobiecie wilczycą bywa...

Da się przeczytać, ale nic więcej. Podsumowując, czytadło, które może przemówić do nastolatków - idealnie nadaje się do czytania w tajemnicy przed rodzicami (ze względu na pewien niemoralny watek, którego nie zdradzę). Może też sprawdzić się w przypadku wysokiej temperatury, kiedy "wchodzą" tylko puste sensacje...

Czytajcie tylko na własną odpowiedzialność.

PS. Jeżeli jednak komuś się spodoba, to mam dobrą wiadomość - powstało łącznie aż pięć tomów. Drugi - "Płatki na wietrze" - mówi o dalszych losach rodzeństwa, trzeci i czwarty o ich potomstwie, a piąty to prequel, opowiadający o młodości demonicznych dziadków ;) Może sięgnę jak mnie dopadnie chorobowa gorączka.



20 komentarzy:

  1. Koniecznie muszę przeczytać tę książkę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale żeby potem nie było, że to ja polecałam... ;)

      Usuń
  2. Do tej pory przeczytałam same pozytywne recenzje, dotyczące tej książki. Skuszona nimi, kupiłam "Kwiaty na poddaszu" i nie mogłam się doczekać lektury. Obawiałam się właśnie, że ksiązka okaże się niczym więcej niż odmóżdżającym czytadłem. Po Twojej recenzji chyba odłożę ją "na potem".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też czytałam niemal wyłączne hurrapozytywne i tym większe było moje zaskoczenie, kiedy zaczęłam czytać... Ale powieść ma też sporo zagorzałych zwolenniczek, więc warto sprawdzić samemu, do której grupy się należy :)

      Usuń
  3. Ha! Chorobowej gorączki nie życzę, ale to podsumowanie ubawiło mnie. Książka rzeczywiście przewinęła się ostatnio wszędzie i raczej zbierała pozytywne recenzje. Mnie tam do niej zbytnio nie ciągnie. Oglądałam kiedyś film na jej podstawie (http://www.filmweb.pl/film/Kwiaty+na+poddaszu-1987-31702), ale wspomnienie mam mgliste, więc chyba nie rozłożył mnie na kolana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja z ciekawości zerknęłam na fragment filmu na youtube. Rany... To już chyba wolę przeczytać pozostałe tomy. Kładą go fatalnie dobrani aktorzy grający Cathy i Chrisa - ona miała w oryginale latek 12 (na początku powieści), on był niewiele starszy. W filmie ona wygląda na hożą osiemnastkę, a on prawie na 30... Może chodziło o to, że zatrudnienie dziecinnie wyglądających aktorów do tych ról dałoby bardziej niemoralny efekt?

      Usuń
  4. Dziwiły mnie wszystkie recenzje wychwalające tę wyraźnie słabą książkę pod niebiosa. Mnie się nie podobało (pomysł faktycznie dobry, ale wykonanie - brrr...) i cieszę się, że nie tylko ja tak myślę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też się cieszę. Przy takiej liczbie wielbicielek obawiałam się linczu w komentarzach ;)

      Usuń
    2. Właśnie ja miałam kilka komentarzy, których autorki żarliwie broniły powieści i jeden był nawet trochę agresywny. Z tym, że potem podyskutowałyśmy nieco i doszłyśmy do porozumienia ;)

      Usuń
  5. Przy pozytywnych recenzjach - w tym i mojej - dużą rolę mógł odgrywać czynnik ludzki. "Zbrodnia" na dzieciach zawsze bardziej porusza, nawet jeśli jest słabo opisana.
    Sentymenty jednak poszły na bok przy drugim tomie. Postacie ze znośnych przemieniły się w denerwujące, treść chaotyczna i wybiórcza, strona psychologiczna w ogóle nie powstała. Dramat gonił dramat.
    Szkoda, bo pomysł na prawdę dobry.

    Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego dnia. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, też myślę, że uciśnione dzieci dobrze się sprzedają, brzydko mówiąc. Przy tym nie mogę zaprzeczyć, pomysł był świetny i czytając, byłam ciekawa, jak ta historia się potoczy, czy uda im się wyjść, w jaki sposób... I mimo że poirytowana, to jednak doczytałam do końca. Coś jest w tej powieści, mimo licznych wad, bo jednak inne słabe książki porzucam niedokończone.
      Ale po drugi tom w takim razie nie sięgnę :)

      Usuń
  6. Ja także uważam, że sam pomysł jest całkiem fajny i książka mogłaby być interesująca, ale wykonanie nie jest najlepsze.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zgadzam się. Też mnie dziwiły niezliczone pozytywne recenzje tej książki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te recenzje bardzo rozbudziły moje nadzieje...

      Usuń
  8. Jakiś czas temu zastanawiałam się, czy nie sięgnąć po tę książkę, bo przypomniała mi się ekranizacja. Oglądałam film w baaaardzo wczesnym dzieciństwie (miałam może pięć lat), chyba trochę ukradkiem i pamiętam, że wydał mi się wyjątkowo smutny i nieźle mnie przestraszył:) Książkę chyba na razie odpuszczę. Też może odpuść następne tomy, żeby tej gorączki nie przywołać;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że film ma szansę się spodobać dzieciom do lat 10... Przy całym swoim uwielbieniu dla różnych ekranizacji nie byłam w stanie zdzierżyć nawet kwadransa :)
      Kolejne tomy chyba sobie daruję, zwłaszcza, że Miss Jacobs pisze w komentarzu wyżej, że drugi tom jest znacznie gorszy. Gorszego już nie strawię ;)

      Usuń
    2. Ja myślę, że ten film miał szansę spodobać się dzieciom do lat 10 na początku lat 90.;) Teraz już raczej nie ma szans:)

      Usuń
  9. Czytałam tę książkę kiedy miałam tak gdzieś 13 lat chyba i to jest idealny wiek na tę powieść :) Dlatego tez "szum" wokół niej mało mnie obszedł. Ale przyznać muszę, że pamiętam mgliście wprawdzie, ale jednak o czym była, a to już coś. Po tylu latach...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo pomysł jest bardzo intrygujący. Pewnie też zapamiętam tę książkę - jako tą o dzieciach zamkniętych na poddaszu. Ale wracać pewnie nie będę miała chęci :)

      Usuń

Winter is coming... Tym razem w komiksie.

Nadciąga zima – długa, mroźna i niebezpieczna. Legendy mówią o tajemniczej trującej mgle, która się wtedy pojawia, jakby głód i krwiożercz...