Przykłady:
- Kiedy Radziwiłł strzela do Kmicica ("Potop" Sienkiewicza);
- Kiedy Dantes odkrywa, gdzie grzebie się zmarłych w twierdzy If ("Hrabia Monte Christo" Dumasa);
- Kiedy Linda odkrywa, że ktoś stoi na balkonie w sypialni małego Filipa ("Tajemnica zamku Valmy" Marthy Stewart);
- Kiedy Snow ogłasza, jak zostaną uczczone jubileuszowe 75. igrzyska śmierci ("W pierścieniu ognia" S. Collins).
* Dla purystów językowych - "moment całkowitego zaskoczenia". Ale "moment WOW" brzmi jakoś tak... krócej ;)
**************
Klasyka klasyką, beatnicy beatnikami, niech sobie ta powieść będzie kultowa, ale ja się poddałam. Dużo sobie po niej obiecywałam, bo w ogóle bardzo lubię szeroko pojętą "twórczość drogi". Niestety, z Kerouakiem nam nie wyszło. Zmęczyłam jedną czwartą i się zbuntowałam. Przypominała mi nastrojem "Buszującego w zbożu", też klasyka, którego co prawda przeczytałam, ale głównie dlatego, ze miałam nadzieję dotrzeć do momentu, który mi objawi, jak fantastyczna to jest książka. Dotarłam - do ostatniej strony. A zachwytu jak nie było, tak nie było, i nadal fenomenu nie mogę pojąć. Amerykańska młodzież z problemami jakoś do mnie widać nie przemawia.
"W drodze" jest o tym - wnioskując z tego kawałka, który przeczytałam - jak bohater, alter ego autora, jedzie z jednego miasta Ameryki do innych. Po drodze poznaje różnych ludzi, z którymi pije i rozmawia o podrywie, lub których podrywa i rozmawia o piciu, lub których już zna, a którzy piją i podrywają kogo się da. W sumie określenie "podrywają" to taki eufemizm... Ponoć sportretowano tam wiele prawdziwych postaci ówczesnego życia literackiego, ale ponieważ w kwestii tegoż jestem ignorantką, to jakoś mnie to nie wciągnęło. Tak, wiem, że na pewno jest tam jakaś głębia, która mi umknęła, podobnie jak "Buszujący w zbożu" nie jest tylko o marudnym nastolatku, ale przecież nie wszystko musi mnie zachwycać, prawda?
Brawo za odwagę; Twoja argumentacja bardzo do mnie przemawia!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
:)
UsuńJak to nie zachwyca jak musi zachwycać! :) Aż mi się Ferdydurke przypomniało "Słowacki wielkim poetą był"!
OdpowiedzUsuńNo jakoś nie zachwyca ;) Ale czytałam pozytywne recenzje osób, których gust literacki jest mi bliski, dlatego jakoś tak się pozytywnie nastawiłam i rozczarowanie było spore.
UsuńW moim przypadku MCZ (puryzm jest mi bliski) nastąpił pod koniec drugiego tomu "Tańca za smokami" Martina, ale nie napiszę, co się wtedy stało:).
OdpowiedzUsuńDziękuję, że nie podałaś szczegółów. Ale teraz jestem niesamowicie ciekawa, jak on się kończy :)
UsuńA ja Kerouaca ubóstwiam i chowam głęboko w sercu, szczególnie za "Włóczęgów Dharmy". Jeśli kiedykolwiek chciałabyś mu dać drugą szansę, sięgnij po nią- jest zupełnie inna.
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś jeszcze spróbuję i sięgnę po "Włóczęgów Dharmy" - sądząc po opisie na Wikipedii, większa jest szansa, że do mnie przemówi.
UsuńMoment WOW - fajne określenie, pomyślę nad swoimi typami :)
OdpowiedzUsuńMi też "W drodze" nieco kojarzyło się z "Buszującym w zbożu", obie te pozycje przeczytałam 'bo tak trzeba', spodziewając się właśnie momentu wow, który nigdy nie nadszedł. Nadeszło za to znużenie i chęć, by te książki schować głęboko i więcej nie serwować sobie takich katuszy...;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!:)
"Moment WOW" ciekawe określenie ;) ale dzięki niemu uświadomiłam sobie, że faktycznie, miałam kilka takich momentów.
OdpowiedzUsuńJeden jest dość pospolity - w "Roku 1982" gdy wychodzi na jaw tożsamość pana sklepikarza, a także zakończenie "palcie ryż każdego dnia" Marka Hłaski.
poza tym uważam, że książki Stephena Kinga osiągają mistrzostwo w "momentach WOW" :)