12 marca 2012

Edukacja Helenki

Słyszałam o dydaktyzmie Zofii Urbanowskiej, oglądałam romansową okładkę z serduszkiem (ohydną, swoją drogą) i byłam pełna jak najgorszych przeczuć co do lektury. Tymczasem "Księżniczka" okazała się przemiłą niespodzianką. W swoich czasach zresztą była "bestsellerem" i nawet przetłumaczono ją na język francuski. Chętnie czytałabym więcej takich polskich perełek. Jane Austen i siostry Bronte wielkimi są, ale na Anglii świat się nie kończy, a polskie panienki XIX-wieczne też miewały ciekawe żywota ;)

Zofia Urbanowska
Księżniczka 
1886

Bohaterka książki, siedemnastoletnia Helenka, wychowywała się w bogatym domu. Śliczna jak obrazek dziewczyna ma dobre serce, ale przyzwyczajona jest do zbytków i zaspokajania zachcianek. Jej matka to wzór arystokratki, kobieta, której ulubionym zajęciem jest siedzenie w pozie omdlałej na szezlongu, a w swej córce wytrwale pielęgnuje ów uroczy "rys słabości", który jej zdaniem jest główną ozdobą dziewczyny. Ojciec to człowiek dobry, ale niepotrafiący gospodarować pieniędzmi, których zawsze miał pod dostatkiem. Dobre serce i nieumiejętność odmowy wpędzają go w końcu w poważne długi. Rodzina staje na skraju bankructwa.

Helenka, dotąd żyjąca głównie myślą o balach, na których właśnie zaczęła bywać, staje nagle w obliczu nieuniknionej nędzy. Matka ma dwie białe, delikatne i lewe rączki, ojciec jest stary i schorowany, a ratunku szuka w modlitwie. Helenka musi zakasać swoje muślinowe rękawki i wziąć się do pracy.

Jako "panna sklepowa" trafia do firmy ogrodniczej i domu rodziny Radliczów. Dom ten w niczym nie przypomina jej własnego. Rodzina nazywana jest przez Helenkę szyderczo "kwakrami" - ze względu na skromny i prosty styl życia. Powoli jednak rozpieszczona panienka dostrzega pielęgnowane przez Radliczów wartości i rozpoczyna długi a zwłaszcza nader bolesny proces wewnętrznej przemiany.

Obawiałam się ciężkiego przypadku romansu, ale wątek miłosny występuje tu na bardzo dalekim planie. Główną rolę odgrywa przemiana bohaterki oraz zmagania z ciężką sytuacją finansową. Walka Helenki o uratowanie rodziców przed bankructwem naprawdę wciąga. W dodatku historia pracy bohaterki nad własnym charakterem jest psychologicznie prawdziwa - żadne tam hop siup, tylko pot, łzy i wewnętrzny bunt. Poza samą fabułą powieść jest po prostu ciekawym obrazkiem obyczajowym Polski okresu rozbiorów, a także stosunków polsko-niemieckich. W dodatku to zdecydowanie pozytywistyczno-feministyczne dzieło, podkreślające rolę kobiet w społeczeństwie, a także konieczność kształcenia tychże w czymś więcej niż śpiew i haft. Książka Urbanowskiej niewątpliwie ma pełnić rolę edukacyjną, zresztą została napisana na konkurs "Tygodnika Ilustrowanego" na powieść ukazującą obraz i wzór "dojrzałej kobiety, a kobieta przedstawiona być miała na polu właściwego jej działania w rodzinie lub poza jej obrębem". Abstrahując jednak od nauk płynących z lektury, sama fabuła jest wyjątkowo wciągająca, styl uroczy, a przekazywane nauki niezmiennie aktualne.

Zachęcam gorąco i samej sobie życzę podobnych literackich odkryć.

A na koniec minimalistyczny cytacik:

"Wzrosłaś w atmosferze zbytku i nie masz pojęcia o poprzestawaniu na małym - a jednakże ono czyni ludzi szczęśliwszymi, bo im daje większą swobodę. Człowiek, nie mogący się obejść bez wielu rzeczy, staje się rzeczywiście ich niewolnikiem. Im więcej potrzeb, tym większa niewola." (s. 39)

Recenzja ukazała się także na blogu "Klasyka Młodego Czytelnika", ale jest to dobra lektura dla ludzi w każdym wieku.

2 komentarze:

  1. Trochę mi tu pachnie przyciężkim pozytywizmem. Dobrze, że chociaż nie ma "ciężkiej doli polskiego chłopa".

    "a przekazywane nauki niezmiennie aktualne" - ale mam nadzieję, że niezbyt nachalne? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. lilybethMar 12, 2012 02:59 PM

      Bo to jest pozytywistyczna książka, ale jestem wielbicielką "Nad Niemnem", pozytywizm mi nie straszny ;) Doli chłopa nie ma, bo to książka o ciężkiej doli kobiet. Nie chłopek, tylko tych wysoko urodzonych, które w sytuacji gdy im się podwinie nóżka, nie wiedzą, co robić.

      A czy nachalne? Chyba odbiór zależy tu od czytelnika. Nauki są ładnie wplecione w fabułę, nie mają postaci kazań "od autora". Współczesny czytelnik dostrzeże je bez problemu, mnie ten dydaktyzm zupełnie przeszkadzał, ale komu innemu może. To pochwała prostoty życia i rozsądku. Filozofia "neominimalizmu" jest mi bardzo bliska, a ta książka, o dziwo, doskonale się w ten nurt wpasowuje.

      Usuń

Winter is coming... Tym razem w komiksie.

Nadciąga zima – długa, mroźna i niebezpieczna. Legendy mówią o tajemniczej trującej mgle, która się wtedy pojawia, jakby głód i krwiożercz...