Dość często spotykam się, na blogach i poza nimi, z postawą "nigdy nie czytam książki po raz drugi". Przyznaję, że jest to dla mnie nie do pojęcia. Nie wyobrażam sobie, żeby czytać tylko i wyłącznie nowe rzeczy. Jasne, książek jest tak wiele, że starczyłoby nowych na całe moje życie, ale to przecież nie zawody i nie chodzi o to, żeby przeczytać jak najwięcej. Tak jak w poznawanie nowych ludzi pozwala znaleźć przyjaciół, tak czytanie pozwala odkryć książki, które zostaną z nami (ze mną) na zawsze.
Tą refleksją natchnął mnie mój obecny powrót do Jane Austen. Zaczęło się od "Rozważnej i romantycznej", którą ostatnio zdobyłam na własność i przeczytałam ponownie. Potem sięgnęłam po nieukończone "Lady Susan. Watsonów. Sanditon" i tak mi było żal odchodzić z tamtego świata, że z rozpędu wypożyczyłam jeszcze "Mansfield Park". Wczoraj skończyłam i chyba zgarnę z półki "Emmę". Taki maraton. To nie ma znaczenia, że już je kiedyś czytałam, wiem jak potoczy się fabuła, kto z kim na końcu weźmie ślub. To nie ma znaczenia, bo nie dlatego wracam. Wracam, żeby znowu usiąść przy oknie rezydencji z widokiem na ogród, pójść na spacer do parku, posłuchać jak Mary Cranford gra na harfie, ogrzać się przy kominku, wypić herbatę z porcelanowych filiżanek, zanurzyć się w świecie, który znam, chociaż nigdy w nim nie żyłam i którego już nie ma.
Książki, do których wracam, to niekoniecznie te, które uważam za najlepsze. Są takie arcydzieła, który mnie zachwyciły, ale nie mam ochoty czytać ich ponownie, bo albo szczegóły zbyt mocno wyryły mi się w pamięci ("Germinal" Zoli) albo wzbudziły zbyt intensywne uczucia, żebym miała chęć przeżywać je ponownie ("Nie opuszczaj mnie" K. Ishiguro). Wracam najczęściej do tych, które przyciągają mnie atmosferą, bohaterami, których mam ochotę znowu spotkać, jak dawno nie widzianych przyjaciół.
Zaczytane przeze mnie na amen są wszystkie powieści M. Musierowicz, L.M. Montgomery,, wspomnianej Jane Austen, "Jane Eyre" Ch. Bronte, "Smażone zielone pomidory" Fanny Flagg. W wieku nastoletnim czytałam książki Chmielewskiej (kryminały, serie o Janeczce i Pawełku oraz o Teresce i Okrętce) tyle razy, że do dziś znam je na pamięć, a nadal, przy okazji chandry, zdarza mi się podczytywać jej autobiografię (też znaną na pamięć, prawie mogłabym startować w jakimś quizie ;), a na pewno mogę zacząć czytać od dowolnego tomu i przypadkowo wybranej strony). Wielokrotnie czytywałam o przygodach Sherlocka Holmesa i ostatnio zakupiłam je sobie w jednym gigantycznym tomie, bo wiem, ze to będzie książka do nieustannego powracania. Bo przecież nie chodzi o zagadki i ich rozwiązanie, tylko o niezwykłą osobowość bohatera i możliwość spaceru z nim po zamglonym Londynie, a potem herbatę na 221B Baker Street. Z ostatnio poznanych do tej kategorii trafiły np. biografie sióstr Bronte i L.M. Montgomery, pisarek równie fascynujących, co ich bohaterki.
Teraz czytam dużo nowych (w znaczeniu - nieznanych wcześniej lektur), wiec powroty zdarzają mi się rzadziej, czego czasem żałuję. Staram się z zakupionych książek zostawiać sobie tylko te, do których wiem, że będę chciała powrócić. A jak jest u Was? Wracacie, nie wracacie?
Niepoprawna wielbicielka "Alicji w Krainie Czarów", zawyża poziom czytelnictwa, folguje nałogowi, uprawia tsudoku i hoduje dwa małe mole (książkowe). Poprzednia nazwa bloga (Jedz, tańcz i czytaj) zdezaktualizowała się - mam dzieci, nie mam czasu na nic, ale nadal czytam. Zamiast spać.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Winter is coming... Tym razem w komiksie.
Nadciąga zima – długa, mroźna i niebezpieczna. Legendy mówią o tajemniczej trującej mgle, która się wtedy pojawia, jakby głód i krwiożercz...
-
Nadciąga zima – długa, mroźna i niebezpieczna. Legendy mówią o tajemniczej trującej mgle, która się wtedy pojawia, jakby głód i krwiożercz...
-
Cztery lata wierni czytelnicy Jeżycjady odczekali się na przyjazd Magdusi do Poznania. Ja też czekałam. Oczekiwanie dłużyło mi się niemi...
-
To mój najnowszy zakup, długo za mną chodził i wreszcie się skusiłam. Słownik obrazkowy wbrew pozorom nie jest przeznaczony wcale dla na...
Wracamy, ale chwilowo nie, bo mamy zamarznięty mózg i nadaje się on tylko i wyłącznie do grania w Need for Speed i bezmyślnego gapienia w TV :P
OdpowiedzUsuń:D Ja siedzę właśnie obok rozgrzanego do czerwoności, nieprzykręcalnego kaloryfera, więc 'zamarznięty mózg' to dla mnie w tej chwili pojęcie niezrozumiałe. Najchętniej pobiegłabym się wytarzać w śniegu ;)
UsuńPodzielam Twoją opinię - nie rozumiem stwierdzenia "nie czytam jednej książki dwa razy". Sama nie jednokrotnie wróciłam do kilku powieści i za każdym razem odkrywałam coś nowego, coś czego nie zauważyłam wcześniej.
OdpowiedzUsuńZapraszam Cię również na mojego nowo powstałego bloga z recenzjami książek.
public-reading.blogspot.com
Ja też tak właśnie miałam z "Mansfield Park". Odkryłam nowe smaczki, na które przy pierwszym czytaniu nie zwróciłam uwagi, śledząc losy głównych bohaterów.
UsuńBędę zaglądać :)
Wracamy. Ostatnio po raz kolejny czytałam Eugenię Grandet Balzaka. A ile razy czytałam Tajemniczego opiekuna to nie mam pojęcia. Przy okazji, jeżeli nie znasz, to polecam. Uroczy przykład literatury pensjonarskiej :)
OdpowiedzUsuńWstyd się przyznać, ale Balzaka nie czytałam chyba wcale... Polecasz Eugenię na początek znajomości z pisarzem? "Tajemniczego opiekuna" też czytałam wiele razy, za to nie znam (jeszcze) drugiego tomu "Kochany wrogu".
UsuńOch, ja również wracam! Do Lucy Maud Montgomery, Jane Austen, sióstr Bronte, "Wiedźmina" Sapkowskiego (kiedyś średnio raz na rok, teraz trochę rzadziej), Chmielewskiej, Harry'ego Pottera, Milana Kundery, Szekspira. Teraz z kolei przytargałam od rodziców Nienackiego i zamierzam rozwiązywać zagadki z Panem Samochodzikiem :) Jestem również święcie przekonana, że będę wracać do Flawii de Luce, Locke'a Lamory i R.R. Martina. Powód moich powrotów jest dokładnie taki sam jak twój: atmosfera, klimat, bohaterowie, niepodrabialny styl autora. Jedni nie rozumieją czytelniczych powrotów, ja z kolei nie rozumiem, jak można do ulubionych książek nie wracać...
OdpowiedzUsuńO tak do Harry'ego Pottera też wracam :) I do Pana Samochodzika zresztą też, planuję nawet dokupić sobie brakujące tomy...
UsuńWracam, co prawda rzadko, ale po coś sobie zapycham te regały :)
OdpowiedzUsuń:D
UsuńJa wracam do książek, ale nie do wszystkich. Tak jak wspomniałaś, częściej do czytadeł, które są lekkie i po jakimś czasie zapominamy ich treść. Rzadziej do arcydzieł, bo jak książka wryje się w moją pamięć to czytanie jej po raz kolejny jakoś nie ma sensu. Czasami, kiedy miewam "leniwe niedziele" wracam sobie do "Ani z Zielonego Wzgórza" czy Jeżycjady, której niestety nie mam w swoich zbiorach muszę gnać po nią do biblioteki. Mam koleżankę, która zbierała książki jednej serii, ale miała wszystkie oprócz pierwszej, którą wypożyczyła kiedyś z biblioteki. Ponieważ to osóbka niezwykle uparta, musiała kupić sobie tę część, aby ładnie na półce wyglądało... Ale wracając do tematu - wracam do książek, ponieważ każda z nich to jeden z moich przyjaciół i kocham spotykać się z nimi ponownie. Kiedyś w bibliotece znalazłam książkę, którą się zachwyciłam, ale tytułu już nie pamiętam, a bardzo chciałabym przeczytac ją jeszcze raz...
OdpowiedzUsuńNo, rozpisałam się :D
Mnie też czasem kusi, żeby sobie ładną serię na półce postawić, bo jestem wrażliwa na estetykę okładek, ale jak trochę pomyślę, to mi przechodzi, bo na ogół z całej serii przywiązałabym się pewnie do 2 książek, a reszta by się kurzyła przez lata, po jednorazowym czytaniu. Z biblioteki też zdarzało mi się wypożyczać ulubione książki,których nie mam, niektóre naprawdę wiele razy :)
UsuńMam mnóstwo ulubionych książek i wielu autorów do których wracam z ogromną przyjemnością. Niektóre znam bardzo dokładnie i mogę cytować całe fragmenty z pamięci, ale to nie przeszkadza mi w kolejnym i jeszcze kolejnym czytaniu;-)
OdpowiedzUsuńLubię klimat pewnych książek, a ich bohaterowie są dla mnie jak bliscy znajomi.
Zachęciłaś mnie do sięgnięcia po raz kolejny po Jane Austen (czytaną kilkakrotnie, ale dosyć już dawno).
Z przyjemnością powrócę do tamtych klimatów.
Pozdrawiam serdecznie.
Ja od Jane Austen też miałam dłuższą przerwę, ale znów mnie zachwyciła, chyba jeszcze bardziej niż kiedyś. Niesamowite, ile ciekawostek można odkryć w książkach niby już znanych. Gorąco polecam powrót :)
UsuńJa też z chęcią wracam do książek Agathy Christie i L.M. Montgomery. :)
OdpowiedzUsuńTak, Agatha Christie to kolejna pisarka, do której chętnie wracam - chociaż znam zakończenie, wiem, kto zabił, a jednak mam nadal chęć czytać.
UsuńGdybym nie wracała do książek, to bym ich nie kupowała, bo to byłaby strata pieniędzy. Wtedy tylko wypożyczałabym je z biblioteki. Natomiast lubię czytać własne książki, a nie wypożyczone. Lubię zakupy książkowe, to dla mnie prawie magiczny rytuał. Ja też nie rozumiem jak nie można wracać do ksiązek. I tak wszystkich książek jakie zostały wydane i wciąż napływające nowości tworzą tak ogromne ilości, stosy, że życia by zabrakło by to przeczytać. Nie lubię ścigania się w czytaniu, aby więcej, aby szybciej. Czytam, bo to kocham, to moje hobby, jeden z ulubionych sposobów spędzania wolnego czasu. Mam tomy do których wracam, są zaczytane i nieraz jeszcze do nich wrócę. Są dla mnie jak prawdziwi, sprawdzeni przyjaciele, z którymi zawsze ma się chęć na rozmowę, a rozmowa nieodmiennie okazuje się niezwykła i piękna. Mimo że zna się zakończenie i przebieg wydarzeń, to lektura jest przyjemnością. Niesamowite dla mnie jest to, że przy każdej lekturze odkrywam w książce coś nowego, zwracam uwagę na inne zdania, fakty. Cała "Ania" Montgomerry to dla mnie klasyka, a pierwszy tom nie zliczę ile razy czytałam, Agathę Christie, Sherlocka Holmesa ( też mam to wielkie wydanie), "Miasto Śniących Ksiązek", "Hrabia Monte Christo", "Tajemnicza wyspa", "Przygody Robinsona Cruzoe".
OdpowiedzUsuńJa też nie lubię wyścigów w czytaniu :) Nie podejmuję zobowiązań, że w danym roku przeczytam o 50 książek więcej niż w poprzednim. Czytam tyle, ile mogę, ile mi sprawia przyjemność, staram się poznawać nowe literackie obszary, ale chętnie powracam do już znanych (jak z podróżami - można zwiedzać nowe kraje, ale zawsze chętnie wraca się do ulubionego, dobrze znanego miejsca) :)
UsuńKiedyś, jak już polubiłam jakąś książkę, to mogłam ją czytać dziesiątki razy z bardzo krótkimi przerwami (i większość z tych książek, to te same, do których Ty wracasz:-). Ale jakoś od kilku lat, mniej więcej odkąd poszłam na studia, po prostu nie mogę, bardzo się temu dziwię, ale nawet jak za jakąś książką tęsknię ("Emilki", Błękitny Zamek, Musierowicz, Austen itd), to po prostu nie mogę znów jej przeczytać. Nie mam pojęcia dlaczego i nie chodzi tu o to, że mam jakieś nowe na stosiku, bo czasem właśnie nie mam. Bardzo dziwne.
OdpowiedzUsuńHmmm, może to przejściowe?
UsuńOczywiście, że wracam. Ja w ogóle należę do kategorii ludzi bardzo wracających (że tak ją nazwę z braku lepszego wyrażenia;)). Są to nie tylko książki (Musierowicz, seria o "Patrolach" Łukjanienki, Harry Potter, itd.), ale też tylko fragmenty książek, filmy i seriale. Powoduje to, że serialowe kwestie wygłaszam razem z bohaterami a podczas oglądania filmów zaczynam płakać, zanim cokolwiek na ekranie wskazuje, że oto już można zacząć zalewać się łzami:)
OdpowiedzUsuńJa tak kiedyś miałam, że oglądając 'Actually love' (miałam fazę na ten film i widziałam go kilkanaście razy w krótkich odstępach czasu) zaczynałam płakać przy początkowych napisach, bo już wiedziałam, co będzie dalej :) Czasem mnie ogarnia taka mania (ostatnio rzadziej, bo brak czasu), że film, który mnie zachwycił oglądam non stop. Np. kiedy byłam na studiach, oglądałam przez kilka tygodni codziennie (sic!) "Alicję w krainie czarów" z Tiną Majorino - całość albo chociaż ulubione fragmenty. Ale ja mam w ogóle obsesję na punkcie Alicji ;)
UsuńWłaśnie dlatego je kupuję. Do wielu chiałabym wrócić, do niektórych już mi się udało. Mam takie "książki przewodnie" (jak Ally McBeal miała piosenkę przewodnią), które muszę powtórzyć.
OdpowiedzUsuńZdarza mi się, że gdy przeczytam jakąś wyjątkową książkę z biblioteki, to ją kupuję, żebym mogła do niej wrócić, kiedy tylko zechcę.
Pozdrawiam.
Ja też często kupuję książki już po ich przeczytaniu. Dawniej zresztą kupowałam niemal wyłącznie pozycje, które już znałam i wiedziałam, ze do nich wrócę. Teraz zdarza mi się to rzadziej, ale np. "Na plebanii w Haworth" przeczytałam pożyczoną, oddałam i popędziłam po niż do księgarni :)
UsuńJa też wracam i absolutnie tego nie ukrywam. Właśnie po to mam własne egzemplarze Ani, Jeżycjady czy książek Chmielewskiej żeby móc do nich wrócić w każdej chwili. A, no i wracam jeszcze do Pana Samochodzika :D, choć po tytuły muszę biegać do biblioteki.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia.
To ciekawe, że większość z nas wraca do tych samych książek. Czyżby była jakaś specjalna kategoria "książek powrotowych"? ;)
UsuńJa jestem z tych, co to planują powroty ;) Ale ze względu na nagromadzenie nowych tytułów różnie bywa z tym wracaniem. Zażegnywanie się, że książkę czyta się tylko raz, dla mnie nie ma sensu - po pewnym czasie można zauważyć dodatkowe smaczki, a poza tym z czasem i my się zmieniamy, nabieramy nowych doświadczeń, zmieniają się perspektywy i wtedy dawną lekturę można odebrać w zupełnie nowy sposób. Dla mnie to wręcz ciekawe - jak zmienia się odbiór pewnych książek z biegiem lat.
OdpowiedzUsuńJa też, odkąd mam spory stosik, mam rzadziej czas na powroty. Blog też motywuje, żeby czytać coś nowego. Ale właśnie się zbuntowałam, zatonęłam w lekturach dobrze mi znanych (i dobrze znanym większości moli) i bardzo mi z tym dobrze.
UsuńJeśli gdzieś jadę zawsze biorę książki, które już czytałam. Wiem, że są świetne i nie zanudzą mnie w podróży. Przy tym czasem odkrywam rzeczy, których wcześniej nie brałam nawet pod uwagę.
OdpowiedzUsuńTo się zdecydowanie sprawdza :) I widzę, że wszyscy się zgadzają, że książka czytana powtórnie wcale nie jest taka sama, jak czytana po raz pierwszy - wiele nowych rzeczy wyłazi na wierzch :)
UsuńUwielbiam wracać do czytanych wcześniej książek! Szczególnie często czytam wspomnianą w poście Austen (poza tym zawsze gdy jestem chora oglądam rewelacyjny serial na podstawie "Dumy i uprzedzenia", to już taka mała tradycja ;)). Książki sióstr Bronte czytałam co najmniej po trzy razy każdą (a propos - w marcu premiera Lokatorki Wildfell Hall, Anne Bronte - już nie mogę się doczekać!), podobnie zresztą jeśli chodzi o Anię z Zielonego Wzgórza, czy "Dopóki mamy twarze" - uwielbiam je! :)
OdpowiedzUsuńAch, cudownie! Nie wiedziałam, ze wreszcie ukaże się "Lokatorka Wildfell Hall"! Fantastyczna wiadomość, już się nie mogę doczekać :) Serial na podstawie "Dumy i uprzedzenia" uwielbiam :) Też ostatnio oglądałam przy okazji choroby.
UsuńOczywiście, że wracam! Czasami po przeczytaniu ostatniej strony natychmiast wracam do pierwszej, zwłaszcza gdy spodobał mi się styl autora. Zresztą często trzeba przeczytać książkę co najmniej dwa razy, żeby móc coś sensownego o niej napisać.
OdpowiedzUsuńNie myślałam, że ktoś jeszcze tak robi. Ja miałam tak z opowiadaniami Zofii Żurakowskiej. Przewracałam ostatnią stronę i... zaczynałam od nowa :)
UsuńNie spotkałam się jeszcze z postawą "nie wracania do książek", ale widocznie jeszcze mało widziałam :)
OdpowiedzUsuńWracam, dlaczego by nie? Jeśli coś mi się podoba to lubię sobie powtórzyć ulubione momenty.
Ja znam co najmniej trzy osoby, które deklarują "niewracanie" (jedna czyta tylko z biblioteki (bo po co komu książki, które się już zna), dwie kupują dużo, ale po przeczytaniu rozdają je na prawo i lewo), a wielokrotnie spotkałam się z taką opinią na blogach, we wpisach lub komentarzach. Miałam nadzieję, ze odezwie się koś "z drugiej strony barykady", ale niestety ;)
UsuńJa w zasadzie w ogóle nie wracam do przeczytanych książek. Robię to tylko wtedy, kiedy mi się bardzo już zatrze w pamięci jej obraz - nie wracam natomiast do książek, które dobrze pamiętam. Dlaczego? Nie wiem, tak po prostu mam, jakoś nigdy tego nie analizowałam. Po prostu nie mam ochoty. Tak samo jak nie mam ochoty oglądać filmów, które znam. Większą przyjemność sprawia mi odkrywanie czegoś nowego. Wiem - piszecie że czytanie po raz kolejny pozwala odkryć w książce nowe walory i na pewno macie rację. Ale po nie ciągnie mnie, by próbować.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że napisałaś i przedstawiłaś inny punkt widzenia :) W moim przypadku odkrywanie "nowych walorów" to efekt uboczny ponownego czytania (oglądania filmów też) - wracam głównie dlatego, ze tęsknię :) Za bohaterami, za miejscami, tak samo jak się tęskni za czymś istniejącym w realnym świecie.
UsuńPoczułam się wręcz wywołana do odpowiedzi, jako że wszyscy poprzednicy mieli odmienne zdanie :-)
UsuńTak się zaczęłam głębiej zastanawiać nad tematem i myślę, że częściowo nie wracam do lektur dlatego, że w jakimś sensie boję się tego powrotu - nie wiem, czy książka, która mnie zafascynowała spodoba mi się, jeśli ją przeczytam po raz drugi. Boję się, że ocenię ją gorzej i tym samym zepsuję sobie dobre wrażenie, jakie wywarła na mnie po pierwszej lekturze. To trochę tak jak powrót do jakiegoś miejsca, gdzie przeżyło się cudowne wakacje - mogę pojechać po latach w to samo miejsce, przypomnieć sobie co było kiedyś, ale nigdy nie poczuję już tego samego, bo wspomnień nie da się przeżyć po raz drugi.
Są powroty i powroty :) Jedne dla czystej przyjemności przebywania znów w jakiejś rzeczywistości i spotkania z bohaterami - Musierowicz, Austen, Lindgren, Christie itd.
OdpowiedzUsuńAle są też powroty z nowym bagażem doświadczeń - również tych czytelniczych - kiedy bogatsi o nowe treści, pełniejszy wgląd w tematykę, znajomość podobnych dzieł, inną twórczość, możemy na nowo spojrzeć na dawną lekturę. Satysfakcja z bardziej świadomego odbioru - bezcenna ;) Dla takich książek właśnie warto 'przekopywać się' przez tysiące stron. Dla powrotów.
Przyznam się, że częściej wracam dla atmosfery niż dla nowego odbioru książki. Z tego drugiego względu wracam do książek, przez które kiedyś nie przebrnęłam (a które są uznawane za wartościowe) i często zdarza mi się, że przy ponownym czytaniu moja reakcja jest zupełnie inna.
UsuńZ ostatnim zdaniem zgadzam się w całej rozciągłości :)
Swietny temat do dyskusji dla pasjonatow czytania. Ja rowniez wracam do ukochanych ksiazek i nie wszystkie sa wybitnymi pomnikami literatury. Kryteria wyboru ksiazek "powrotowych" to:klimat i tematyka. Temat wiecznej podrozy, zapach czekolady i klimat malego francuskiego miasteczka za kazdym razem porywa mnie w "Chocolat" Joanne Harris. Bulhakow ze swoim arcydzielem "Mistrz i Malgorzata" goszcza u mnie co kilka lat. Uwielbiam humorystyczna chic lit po polsku i gdy potrzebuje leczenia smiechem czytam Barbary Kosmowskiej "Teren prywatny" i Grocholi "Nigdy w zyciu" a ostatnio dorzucilam "Terapie Pauliny P." Ryszarda Sadaja.
OdpowiedzUsuńObecnie mam kilka pozycji, ktore czytalam juz dawno i chcialabym wrocic do nich, ale brak czasu skutecznie uniemozliwia moje zamiary. Poza tym na kazda ksiazke jest odpowiedni czas pod sloncem. Czasem dostrzege jakis tytul, krece sie wokol niego, czytam o ksiazce i czekam, az rosnie we mnie ciekawosc i pozadanie pzeczytania danej lektury. Wspaniale uczucie!
Pozdrawiam serdecznie
agatkan