Mam spore opory przed dodaniem tej notki. Raz "Cud mniemany, czyli Krakowiacy i Górale" Wojciecha Bogusławskiego - to nie książka, tylko libretto opery. Dwa - 90% z nas pewnie była zmuszona do przeczytania/obejrzenia tego dzieła w szkole.
Argumenty za jednak przeważają:
1. Mam to na liście klasyki i przeczytałam,
2. Ze szkoły nie pamiętam z tego nic a nic,
3. Był pierwszy polski romans, to może być i pierwsza opera,
4. Podobało mi się :)
Rok 1794, w okrojonej przez dwa rozbiory Polsce wrze. 1 marca odbyła się premiera pierwszej polskiej opery narodowej. 12 marca rozpoczęło się powstanie kościuszkowskie. Przypadek? Raczej nie. Rzecz jasna, to nie opera sprowokowała wybuch powstania, raczej powstańcze nastroje ujawniły się w treści przedstawienia.
Libretto opery pod lekką i zabawną treścią zawierało całą masę odwołań do sytuacji Polski - chociaż ani razu nie użyto w nim słowa "niepodległość", które mogłoby rozwścieczyć sąsiadów. Zamiast tego padało "wolność" i "całość", a i tak po trzecim przedstawieniu ambasador rosyjski zabronił dalszych.
Przyznaję, że niepodległościowe podteksty umykały mi przy czytaniu (choć dla współczesnych aluzje musiały być oczywiste), ale "warstwę oficjalną" czytało mi się bardzo przyjemnie, mimo gwarowej stylizacji. Tekst jest ładny, bardzo zgrabny i dowcipny, więc nie dziwię się, że zrobił furorę - zwłaszcza, że zawiera przyśpiewki, które pod koniec XVIII w. musiały być wybitnie nieprzystojne...
"Wyjdźcie do nas Panie Bartku, Pan Paweł was prosi
Bo dzis jesce chciałby urwać rózyckę u Zosi.
Zosia ceka niecierpliwie, rychło wiecór będzie,
Bo dostanie ślicny cepek, choć rózy pozbędzie.
Dziś Pan Paweł pozna Zosię, cy mu zyła wiernie,
Jeśli jesce u rózycki, ma kolące ciernie."
Bohaterowie żyją w podkrakowskiej wsi - mamy tu zakochanych Stasia i Basię oraz młodą macochę Basi, Dorotę, która także za Stasiem się ugania, czyniąc mu bezwstydne propozycje ;) Żeby pozbyć się Basi namawia męża, żeby wydał córkę za górala. Górale przybywają po narzeczoną, ale Basia do zahukanych nie należy, otwarcie odmawia związku. Rozwścieczeni Górale kradną Krakowiakom bydło. Krakowiacy rzucają się je odbijać i następuje totalny burdel. Na szczęście we wsi gości akurat pewien ubogi, ale niegłupi student, który podstępem i "mniemanym cudem" ułagodzi konflikt i doprowadzi do szczęśliwego zakończenia.
Chętnie obejrzałabym "Cud..." w teatrze, ale typowo operowe śpiewy straszliwie mi się gryzą z gwarą. Nic na to nie poradzę, znawcą oper nie jestem, ale jak to czytałam, wyobrażałam sobie raczej typowo ludowy podkład muzyczny.
Czytałam! A nawet śpiewałam, bo uczyliśmy się tekstu na muzyce w gimnazjum ;) (niestety nie posiadam talentu muzycznego ani krztyny, więc pewnie pokaleczyłam tę piękną operę)
OdpowiedzUsuńArsenka - podziwiam, śpiewanie opery gwarą to wyczyn przekraczający znacznie moje możliwości :)
OdpowiedzUsuń