3 stycznia 2011

Nie lubię opowiadań

No, nic na to nie poradzę, nie lubię i już. Zanim zdążę się zaangażować w treść, one już się kończą. To trochę tak, jakby ktoś otwierał przede mną drzwi, pozwalał za nie zajrzeć, a jak się poczuję zaciekawiona - zatrzaskiwał je bezpowrotnie.

Olga Tokarczuk
Gra na wielu bębenkach
Wydawnictwo Ruta, Wałbrzych 2001
ss. 344


Po opowiadania Tokarczuk sięgnęłam powodowana uwielbieniem dla Autorki. Niechęć do gatunku i sympatia do twórczyni dały taki melanż odczuć, że już sama nie wiem, czy mi się podobało czy nie.

Tom zawiera 19 utworów, z rodzaju, który określiłabym jako obyczajowe dramaty. Najbardziej przydały mi do serca trzy:


"Otwórz oczy, już nie żyjesz" - o czytaniu pewnego niepospolitego kryminału,
"Wyspa" - bo zawsze lubiłam Robinsona Cruzoe, a atmosfera opowiadania jest mu bliska
oraz
"Najbrzydsza kobieta świata" - z nieoczekiwanej perspektywy o fascynującej i przerażającej zarazem Julii Pastranie, tragicznej XIX-wiecznej postaci.

Proza Tokarczuk jest niepodważalnie piękna. Delektowałam się językiem i stylem Autorki, dzięki czemu bezboleśnie przeczytałam cały tom opowiadań, coraz szybciej przewracając kartki. Jak zwykle znalazłam u niej fragmenty, z którymi mogłam się identyfikować:

Jadąc kolejką przez niekończące się przedmieścia, kwartały garaży, podkolorowane smutne blokowiska, powoli zdawałam sobie sprawę, że czuję się szczęśliwa. To był chyba najbardziej naturalny sposób mojego istnienia: nieostra obserwacja z dystansu, nieuczestniczenie w życiu, przyglądanie się tylko jego przejawom, mijanie, rzucanie okiem.

Odkrywam takie perełki i mam ochotę krzyczeć: "To o mnie! To o mnie!". Podobne odczucia miałam dotąd tylko czytając Stachurę. Jeszcze jeden fragment:

Czas stał się bolesny któregoś dnia, gdy w jednym krótkim momencie uświadomiłam sobie nagle, co znaczy "teraz". "Teraz" bowiem znaczy - "już nigdy". "Teraz" znaczy, że to, co jest, właśnie w tym samym momencie być przestaje, obsuwa się jak zmurszały stopień schodów. Jest pojęciem strasznym, porażającym, obnaża całą okrutną prawdę.

Oba cytaty pochodzą z tytułowego opowiadania Gra na wielu bębenkach.

Mimo wszystko jednak opowiadań nadal nie lubię i pewnie już do tej książki nie wrócę, w przeciwieństwie do "Biegunów", których mogłabym czytać co dzień od nowa.

14 komentarzy:

  1. z opowiadaniami też tak mam, zanim się zdążę w nich rozsmakować- to się kończą...

    OdpowiedzUsuń
  2. ja także nie jestem fanką opowiadań :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja jakoś nie mogę się do niej przemóc, ale w tym roku postawiłam sobie za wyzwanie czytać laureatów i nominowanych do Nike, więc już wypożyczyłam "E.E." i mam nadzieję,że mnie nie zawiedzie:D

    OdpowiedzUsuń
  4. Kaś i Tajemnica33 - dobrze, że nie jestem osamotniona. A sporo recenzji opowiadań (a raczej ich zbiorów) pojawia się na blogach i już się czułam wyrodkiem ;)

    Scathach - spróbuj, moim zdaniem warto, chociaż oczywiście do każdego co innego przemawia (i nic w tym złego nie ma). Ja poznałam twórczość Tokarczuk dopiero w zeszłym roku i to był zachwyt od pierwszej literki :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Też nie przepadam za ta formą, wyjątkiem jest chyba tylko "Pożegnanie z Marią", ale i tak przeczytam. Jak Ty uwielbiam Tokarczuk.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie rozumiem wielkości pani Tokarczuk. Czytałam lata temu Grę na bębenkach- masakra. Dziwny realizm magiczny, który kompletnie do mnie nie przemawia w tym wydaniu. Straszne to było. Ta książka sprawiła ,że nie mogę nadal spróbować innej pozycji tej uznanej pisarki

    OdpowiedzUsuń
  7. Kornwalia - ja "Pożegnanie z Marią" czytałam wieki temu i - wstyd przyznać - nie bardzo pamiętam. Ale wydaje mi się, że tam tematyka opowiadań była jednolita, bohaterowie chyba też (?), więc całość była spójna i robiła bardziej "książkowe" wrażenie.

    Lotta - nie musi przecież Tokarczuk przemawiać do wszystkich :) Jeśli jednak chciałabyś jeszcze spróbować się do niej przekonać, sięgnij po coś innego. Mnie "Gra na wielu bębenkach" podobała się jak dotąd najmniej. Gdyby to była pierwsza książka Tokarczuk, to chyba też nie czułabym motywacji, żeby kontynuować znajomość. Ale szczęśliwie zaczęłam od "Anny In...", która mnie zachwyciła. Zresztą zauważyłam w komentarzach do wpisu dot. "Biegunów", że każdy czytelnik Tokarczuk uważa inne jej książki za najlepsze, a inne za najgorsze. Niektórzy Annę In oceniali bardzo nisko, a te opowiadania wysoko.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja również nie lubię opowiadań, chociaż powoli, powolutku się do nich przekonuję:) A pióra pani Tokarczuk jeszcze nie miałam okazji poznać.

    OdpowiedzUsuń
  9. Anonimowy3.1.11

    Do opowiadań mam stosunek ambiwalentny. Z jedenj strony nie przepadam bo za krótkie i nie pozwalają się odpowiednio zidentyfikować z bohaterem, a z drugiej strony niektóre są tak dosadne w swej któtkiej treści, że wywołują we mnie zachwyt. Myslę jednak, że nie każdy autor daje sobie radę z tym gatunkiem. Te opowiadania czytałam i Tokarczuk radę dała. Bardzo mi się podobały:)

    OdpowiedzUsuń
  10. > Niechęć do gatunku i sympatia do twórczyni dały taki melanż odczuć, że już sama nie wiem, czy mi się podobało czy nie.

    Podoba mi sie to stwierdzenie:)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja mam z opowiadaniami identycznie! Już oduczyłam się po nie sięgać...

    OdpowiedzUsuń
  12. Hiliko - ja się chyba nie przekonam... Zwłaszcza, że staram się ich unikać, więc nawet nie mam okazji :)

    Marta - wierzę, że istnieją doskonałe opowiadania, które by do mnie przemówiły. Ale ponieważ ich z założenia nie czytuję, nie mam szans na nie trafić :D Jeśli chodzi o krótkie formy, wolę eseje.

    Iza - dzięki :) Stwierdzenie to, acz dziwne, jest bardzo prawdziwe. Niby przeczytałam błyskawicznie, zachwyciłam się w kilku miejscach, ale zastanawiałam się, czy nie oceniłam ich lepiej tylko dlatego, że "przecież lubię Tokarczuk".

    C.S. - zdaje się, że zwolenników opowiadań jest jednak mniej niż sądziłam :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Jakoś ten typ mnie nie przekonuje i nigdy mnie nie przekonywał . Jednak twoja recenzja jest bardzo fajna i czekam na kolejne ;) Pozdrawiam i zapraszam do mnie .
    http://miedzy-ksiazkami.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Innamorato - dzięki, kolejne na pewno będę :) A na Twój blog z pewnością będę zaglądać :)

    OdpowiedzUsuń

Winter is coming... Tym razem w komiksie.

Nadciąga zima – długa, mroźna i niebezpieczna. Legendy mówią o tajemniczej trującej mgle, która się wtedy pojawia, jakby głód i krwiożercz...