I znów pozycja o nietrafionym tytule. Rozumiem, że wydawnictwem kierowała chęć wykorzystania szumu wokół "Jedz, módl się, kochaj", ale trochę przegięli - inspiracja jest aż nadto oczywista. Dobrze, że przynajmniej oryginalny tytuł znalazł się na stronie, chociaż nie w roli głównej.
Książka jest właściwie zbiorem kulinarnych wspomnień z urozmaiconego życia Autorki, okraszonych przepisami. Pod względem literackim nie powala na kolana, moim zdaniem przydałaby się jej dokładniejsza korekta na etapie oryginalnego wydania. Chaos panujący w tych anegdotach nieco mnie irytował i miałam wrażenie, że życie Sofii Brandon było na tyle ciekawe, że pozwoliłoby na stworzenie znacznie lepszej i spójniejszej historii.
Autorka, z pochodzenia Amerykanka, postanowiła zamieszkać we Włoszech, ponieważ kraj ten kojarzył się jej z totalnym luzem. Okazało się jednak, że praca w korporacji nawet w najpiękniejszym miejscu na ziemi pozostaje taką samą harówką. Po pewnym czasie Sofie zdała sobie sprawę, że jej życie jest całkowicie podporządkowane firmie - kulminacyjny moment nadszedł, kiedy paskudnie złamała rękę. Lekarz zarządził natychmiastową operację, grożąc kalectwem, a ona odmawiała, bo w pracy miała ważne spotkanie. Kiedy dotarło do niej, że priorytety w jej życiu stoją na głowie, postanowiła wszystko zmienić - w bardzo radykalny sposób. Zostawiła pracę i rzuciła się w wir podróży. Między innymi mieszkała w Australii, w totalnej dziczy - na dachu domu gnieździł się pyton, a po każdym spacerze należało dokładnie sprawdzać, czy nie ma się na sobie pijawek. Najbardziej jednak ukochała Prowansję, która nieodłącznie wiąże się z druga poważną zmianą w życiu Sofii - kulinarną. Kiedy okazało się, że lata życia w stresie i wrzucanie w siebie byle jakiego prowiantu dało efekt w postaci poważnych problemów zdrowotnych, Sofia postanowiła całkowicie zmienić swój jadłospis. Zaczęła interesować się tym co zdrowe, a przy tym smaczne - a stąd już tylko krok do kuchni włoskiej, prowansalskiej i tajskiej. Nauczyła się gotować, a w swoich podróżach przestała bezmyślnie gonić za zakupem pamiątek i fotografowaniem się "na tle", a zamiast tego postanowiła poznawać regionalne kuchnie.
Czy to nie brzmi jak kawał dobrej historii? (No, dobra, przyznam się - uwielbiam opowieści z życia typu "rzucił pracę w wielkiej firmie i postanowił odnaleźć siebie", zwłaszcza jeśli wiążą się z jedzeniem, które też uwielbiam, a szczególnie ze zdrowym jedzeniem.) Potencjał nie został jednak wykorzystany, Autorka przeskakuje między krajami i tematami i, szczerze mówiąc, ciężko było mi w tym wszystkim znaleźć myśl przewodnią. Porady dotyczące zdrowia sprowadzają się do "jedz więcej warzyw, używaj ziół i czytaj etykietki", więc są skierowane raczej do ludzi, którzy, podobnie jak Autorka, dopiero uczą się gotować lub zmieniają swój styl życia na zdrowszy. Ci, którzy dłużej interesują się tematem, nie znajdą tu nic odkrywczego. Także informacje o miejscach, które odwiedziła, są bardzo ograniczone. Nie czyta się tego źle, ale oczekiwałam czegoś więcej.
Książka ratuje się jednak w moich oczach przepisami - prostymi, ale bardzo inspirującymi, głównie z rejonu śródziemnomorskiego. Podobnie jak Sofia Brandon należę do SOMOO (Skrajny Odłam Miłośników Oliwy z Oliwek), więc w kuchni odnalazłybyśmy bez wątpienia wspólny język. W dodatku większość jej przepisów jest wegetariańska (kilka zawiera ryby), więc dla mnie szczególnie przydatna. Dzięki temu "Podróżuj, gotuj, bądź zdrowa" znajdzie u mnie na półce stałe miejsce - wśród książek kucharskich.
więc zapoluję na nią jako na książkę kucharską, bowiem podobnie jak WY należę do SOMOO (o czym dowiedziałam się przed chwilą). Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńHmmm... jako członkini SOMOO wydaje mi się, że muszę zdobyć te przepisy ;)
OdpowiedzUsuńJeśli zobaczyłabym tę książkę w księgarni- ominełabym szerokim łukiem- z względu na celowy tytuł bo przecież nie przypadkiem taki dano, prawda?
OdpowiedzUsuńTajemnica 33 i Bsmietanka - ach, nasze szacowne grono się powiększa :) Wypijmy za to kieliszek extra vergine :D
OdpowiedzUsuńLotta - ja przez ten tytuł tez podchodziłam do niej sceptycznie, moim zdaniem wydawnictwo zrobiło książce krzywdę. Sięgnęłam po nią głównie dzięki kilku pozytywnym recenzjom na blogach :)
Lilybeth na zdrowie :)
OdpowiedzUsuńTo może być smakowity kąsek :P
OdpowiedzUsuńSOMO - ha ha ha! Mam zawsze oliwę z oliwek w domu, używam jej bezustannie!
OdpowiedzUsuńTeż należę do SOMOO, i też uwielbiam historię typu rzucić pracę-zacząć od nowa-odnaleźć się w gotowaniu ;) Ta książka brzmi jak perełka, którą naprawdę chciałabym przeczytać :)
OdpowiedzUsuńJuż ją kiedyś nawet miałam przez moment w koszyku, jakoś do końca mnie nie przekonuje. Ale pewnie i tak się skuszę, jako maniaczka książek z wplecionymi kulinariami :)
OdpowiedzUsuń