Jonathan Safran Foer
Strasznie głośno, niesamowicie blisko
Extremely Loud and Incredibly Close
WAB 2007
Oskar Schell ma 9 lat, ale nie jest zwykłym dzieckiem. Zaprojektował gugolpleks wynalazków, o jakich dorosłym nawet się nie śniło, wytwarza zindywidualizowane bransoletki i pisuje do Stephena Hawkinga (i nie tylko).
Oskar Shell ma matkę, która ma przyjaciela - Rona, i ukochaną babcię. Nie ma dziadka, bo ten porzucił swoją żonę, kiedy zaszła w ciążę. Nie ma ojca. Ale miał - najlepszego, jakiego można sobie wymarzyć. Ojciec Oskara zginął w World Trade Center.
Banałem byłoby napisać, że Oskar nie może się z jego śmiercią pogodzić. Kto by mógł? Chłopiec stawia sobie bardzo niedziecięce pytania: jak to możliwe, żeby powiedzieć komuś bajkę, pójść spać, wyjść rano do pracy i już nigdy nie wrócić. Gardzi swoim psychoterapeutą, który zadaje mu pytania w stylu: co dobrego wynikło ze śmierci ojca (co dobrego? nic dobrego). Drapie się do krwi. Ukrywa przed matką pewien bolesny sekret.
Pewnego dnia odkrywa w pokoju ojca kopertę z tajemniczym kluczem. Na kopercie jest tylko jedno słowo "Black". Aby rozwiązać zagadkę ( i przez chwilę pobyć blisko taty), Oskar podejmuje się karkołomnego zadania - zamierza odwiedzić wszystkich nowojorczyków o nazwisku Black (ich liczba go nie zraża, choć oczywiście liczy się z tym, że zajmie mu to mnóstwo czasu), żeby zapytać ich o klucz (i ojca)...
Równocześnie poznajemy historię dziadków Oskara, pochodzących z Niemiec, na których bolesne piętno odcisnęła druga wojna światowa.
Bardzo podobała mi się historia Oskara, sposób przedstawienia tego bohatera, jego myśli - to postać jednocześnie bardzo dziecinna i zaskakująco dojrzała (dorośli wcale nie podejrzewają, jakie myśli kłębią się w jego głowie). Nieco mniej wciągnęła mnie historia jego dziadków. Jeśli chodzi o moje gusta literackie, to są one proste - lubię dobre proste historie. Nie przepadam za literackimi eksperymentami. Foer pisze w bardzo nietypowy sposób. W historii dziadków zdarzało się czasem jedno zdanie na stronie, czasem zdjęcie zastępujące tekst, czasem kompletnie nieczytelne, zamazane litery. Opowieść ma postać listów do syna i do wnuka, często jest to rodzaj strumienia świadomości, który trzeba przefiltrować, żeby wyciągnąć informacje, które uzupełniają pozostałe relacje. Łączyło się to wszystko spójnie z treścią, ale trochę mi się wzrok ślizgał i podejrzewam, że ta część historii poruszyłaby mnie bardziej, gdyby była opowiedziana w prostszy sposób. Wstrząsającym historiom wystarcza minimum środków, a ich nadmiar czasem rozmywa sens.
Polecam powieść, warto, zwłaszcza dla historii Oskara. Bardzo jestem ciekawa ekranizacji.
Z ciekawostek - babka Foera jest polską Żydówką, przeżyła Holocaust. Żona, Nicole Krauss, także jest pisarką.
Ja sama mam w planach oglądnięcie filmu o tym samym tytule, wiele dobrego o nim słyszałam. Książka natomiast jakoś mnie nie pociąga... zobaczę z czasem, ale wątpię czy po filmie będę chciała ją jeszcze czytać.
OdpowiedzUsuńOglądałam wczoraj film! Tak jak pisałam Ci wcześniej, że książki nie mam zamiaru czytać, tak po tym filmie WIEM, że ją przeczytam. Świetny!:D
UsuńA ja zaczęłam oglądać (jeszcze nie skończyłam, nie zdążyłam) i mam mieszane uczucia. Myślę, że bardziej by mi się podobał, gdybym wcześniej nie czytała książki. Widziałam ją jakoś inaczej. Zresztą filmowcy sporo zmienili. Ale z ocenami wstrzymam się, aż poznam całość.
UsuńOj, bardzo możliwe, że gdybym książkę przeczytała wcześniej miałabym podobne odczucia, ale tym razem wcześniejsze nie czytanie książki wyszło mi na dobre:P Po pierwsze film mi się bardzo podobał a po drugie zachęcił mnie do książki:)
UsuńJa również planowałam obejrzenie filmu, ale być może zamiast tego sięgnę najpierw po książkę.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa jestem tej najnowszej książki, bo sama ostatnio skłaniam się ku wegetarianizmowi.
OdpowiedzUsuńI nie miałam zielonego pojęcia, że Nicole Krauss jest żoną Foer'a. :)
Ja od kilkunastu lat jadam z mięsa tylko ryby, krótki okres całkowitego wegetarianizmu też miałam, ale czytania książek o zabijaniu zwierząt to się jednak boję. Za bardzo to przeżywam.
Usuńmoże być ciekawa. Chętnie sięgnę;)
OdpowiedzUsuńA ja niestety zrobiłam na odwrót... obejrzałam film a teraz jak zwykle w moim przypadku będe go porównywać z książką a powinno być odwrotnie;/ no cóż...
OdpowiedzUsuńSądząc po trailerze, to film jest inny niż książka, więc nadal możesz mieć sporo zaskoczeń w trakcie lektury.
UsuńJa mam wrażenie, że teraz to udziwnianie stylu jest trochę na siłę, bo w końcu książek jest od groma i jakoś trzeba się wyróżnić. Ale przez to, że "wyróżniają się" wszyscy na raz, przestaje to być oryginalne i spełniać swoją funkcję, niestety. A jeszcze czytelnik może się wkurzyć. Mnie też to niekiedy drażni, gierki i eksperymenty stylistyczne bywają fajne, ale nie w nadmiarze. Jak jest w przypadku tej książki - nie wiem, wnioskuję tylko po tym co napisałaś, ale przekonam się wkrótce, bo kupiłam ją jakiś czas temu. Właściwie wystarczy już przekartkowanie by się spodziewać czegoś nietypowego....
OdpowiedzUsuńMyślę, że Foer nie sili się na oryginalność, ma po prostu taki styl, taki... nieamerykański ;) Ale nie jestem do tego stylu do końca przekonana. Tak jak napisałaś, eksperymenty stylistyczne bywają fajne, ale nie w nadmiarze. Gdybym czytała napisane w ten sposób opowiadanie albo cienką książeczkę, byłabym zaintrygowana. Ale w kilkusetstronicowej książce to mi przeszkadzało.
UsuńZapisuję na swoją listę :-)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie zaciekawiłaś. Będę musiała poszukać książki. Chętnie poznam Oskara. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńFoer to postmodernizm, po prostu. Mnie też historia dziadków tak średnio zaciekawiła - nie dosyć, że dziwny styl, to jeszcze sama historia jakaś taka odrealniona. Aczkolwiek generalnie z książką się raczej nie męczyłam.
OdpowiedzUsuńJa się umęczyłam, ale nie ze względu na styl, tylko tematykę. Bardzo ciężko jest mi czytać o takich tragediach, wojnach, bardzo to przeżywam. Po fragmencie z relacją tej Japonki, która szukała córki po wybuchu bomby atomowej, musiałam sobie zrobić kilka dni przerwy.
UsuńNie wiedziałam, że jest książka! O filmie słyszałam, i to bardzo dużo. Ale skoro i jest lektura, to zdecydowanie najpierw po nią sięgnę. Dziękuję bardzo, bo gdyby nie Ty... to bym się nie dowiedziała. Pozdraiwma :)
OdpowiedzUsuńTo jedna z moich ulubionych książek. Co do "postmodernizmu" uważam, że wszystkie chwyty autora ją wzbogacają i są dobrze wkomponowane (i ilustracje, i typografia). A przede wszystkim książka jest poruszająca bez bycia melodramatem i łatwego grania na emocjach; Oskar to jedna z najbardziej wiarygodnych postaci dziecięcych we współczesnej literaturze, nie "stary-maleńki" - przynajmniej ja tak go odbieram.
OdpowiedzUsuńCo do żony - Nicole Krauss - to czytałam jej "Historię miłości" i zastanawiałam, na ile małżonkowie wpłynęli nawzajem na swoje powieści (bo występuje pewna zbieżność).