Słomiana wdowa, rzecz jasna, wałęsa się po bibliotekach. W planach ma tylko oddanie książek, ale jej stęsknione serce potrzebuje pociechy, więc od wejścia rzuca się na półkę z nowościami, co wywołuje u niej natychmiast nader przyjemny skok poziomu endorfiny i ogólnej ekscytacji. Nie baczy na to, że podobny numer wykręciła w zeszłym tygodniu (znaczy, recydywa), przy okazji wizyty w innej bibliotece, w celu jak wyżej, co skończyło się również jak wyżej, aczkolwiek wtedy nawet nie miała żadnego usprawiedliwienia. Udało jej się także wyrzucić z pamięci fakt, że w domu czeka już nieco pozycji pożyczonych (od koleżanek), które tłoczą się na półce, niecierpliwie przytupując stronami i wymownie zerkając w kalendarz.
W ten sposób utworzyła (ta wdowa) pocieszaczowy stosik, na widok którego każde zziębnięte serce mola rozgrzeje sie natychmiast:
Serce świata Bakera jest przyjemnie grube i o prawdziwej egzotycznej podróży w poszukiwaniu mitycznej krainy, co brzmi wystarczająco kusząco. Brooklyn Tobina przyciągnął mnie tematem emigracji do Stanów, na co mam chęć po świetnej "Wyspie klucz". Do Axelsson nie planowałam tak szybko wracać, ale Ta którą nigdy nie byłam stała na półce bibliotecznej taka biedna, opuszczona, nie miałam serca zostawić - to wzięłam ;) Na Zapach cedru MacDonald czaję się od dawna. Grzędowicza Pan Lodowego Ogrodu - miałam sobie najpierw przypomnieć tom pierwszy, bo czytałam go kilka lat temu, ale pierwszego nie było, a taka dzielna nie byłam, żeby się wstrzymać i drugiego nie brać. Burza z krańców ziemi to kolejny skandynawski kryminał, o którym czytałam m.in. tu (pozdrawiam :) ). Dziecko w czasie wyrwałam koleżance, bo czytam właśnie "Pokutę" i jestem tak zachwycona, że zamierzam poznać wszystko, co McEwan napisał. Mendozy Niezwykła podróż Pomponiusza Flatusa - bo uwielbiam jego trylogię, a niczego więcej dotąd nie czytałam. Zugzwang Bennetta jest kryminałem czy też thrillerem, rozgrywającym się w Rosji w 1914 r., co może być pewną odskocznią od nadmiaru Skandynawii. Tokarczuk Gra na wielu bębenkach - kto czytał mój post o Biegunach, ten wie. Kolejny skandynawski kryminał Mężczyzna na balkonie - już zrecenzowany. A na koniec, jak wisienka na torcie czerwieni się zwariowana książka dla dzieci, czyli 35 maja Kastnera.
Następnie przez cały słomiany tydzień, niestety intensywnie wypełniony pracą, pocieszałam się klasyka dziecięcą w postaci książki Kastnera na przemian z ekranizacjami Prachetta (o których niedługo napiszę), czyli nie robiłam nic poważnego poza tym, że poważnie tęskniłam.
Obecnie stosik pokrywa się kurzem w kącie, ja piekę ciasto czekoladowe na powrót Lubego, a jutro, zamiast delektować się jego ramionami, wstaję o świcie i wypuszczam się do stolicy uczyć się śpiewu białego (co może być wyzwaniem, jako że ostatnio śpiewałam jakieś 15 lat temu - trzymajcie kciuki za mnie i za tych, co mnie będą musieli słuchać). Warsztaty trwają cały weekend, więc chyba sobie nie poczytam...
Me serce czuje się wystarczająco rozgrzane :) widzę, że czytasz Pokutę :)
OdpowiedzUsuńimponujący ;)
OdpowiedzUsuńZ bibliotekami mam tak samo. Można by powiedzieć, że jestem od nich uzależniona!
OdpowiedzUsuńBiblioteki wciągają i pochłaniają. Polecam, mocno oj mocno "Zapach Cedru" cudowna książka!
OdpowiedzUsuńPierwsza książka, która mi się rzuciła w oczy to oczywiście Tokarczuk :)Życzę udanej lektury, nie tylko tej pozycji.
OdpowiedzUsuńP.S. Czekam na wpis o ekranizacjach Pratchetta. Mam je już za sobą i jestem ciekawa opinii.
Biblioteki to drugi dom mola. :]
OdpowiedzUsuńBardzo smakowity ten stos, zwłaszcza Tokarczuk, McEwan i Axelsson! A na myśl o cieście pociekła mi ślinka ;)
OdpowiedzUsuńAleż to piękny widok :-). "Brooklyn" dostałam w zeszłym roku w prezencie gwiazdkowym, i - wstyd się przyznać - wciąż czeka na swoją kolej... A to wszystko przez to, że gdy wchodzę do biblioteki, to podobnie jak Ty, nie umiem wyjść bez czegoś wypożyczonego...
OdpowiedzUsuńAneta - czytam, czytam :) Niestety ze względu na brak czasu zajmuje mi to o wiele więcej czasu niż bym sobie życzyła. A po książkę przewidziałam oglądanie ekranizacji.
OdpowiedzUsuńIsabelle - dziękuję :)
Zosik - ciekawe, czy są jakieś kliniki odwykowe. Terapia polegałaby na tym, że stawiają pacjenta przed regałem z książkami, a on ŻADNEJ nie bierze. Chociaż to nie byłaby terapia, tylko tortura...
The book - Twoja recenzja zdecydowanie się przyczyniła do sięgnięcia po "Zapach cedru" - okładkę ma ta książka wysoko zniechęcającą (mam inną niż Ty, z całującą się parą).
sQra - wpis o ekranizacjach lada dzień popełnię. A na Tokarczuk już zacieram rączki :)
OdpowiedzUsuńVampire Slayer - słusznie :) Gorzej, że na ogół mole nie poprzestają na jednej bibliotece, więc mają drugi dom, trzeci dom, czwarty dom... A i pierwszy dom, czyli własny, też powoli zamieniają w bibliotekę ;)
Lilithin - polecam stronę Kwestia smaku, stamtąd wzięłam przepis na murzynka. Gwarantuję, że prosty w robieniu i wyjątkowo pyszny :)
Eireann - u mnie recenzja Brooklynu będzie pewnie dość szybko, bo to jedna z książek do szybszego oddania (oczywiście 'szybki' jest pojęciem względnym przy takiej ilości interesujących pozycji ;) ).
A nikt nie pochwalił Cię za Pana Lodowego Ogrodu:) Czyli zaraz po Wegnerze najlepszej polskiej fantastyce ostatnich dwóch lat (moim skromnym zdaniem). II tom czytałem już i hmmm w sumie trzyma poziom:) Sam poluję na kolejną część:)
OdpowiedzUsuńA w ogóle to cały stos robi wrażenie:)
Bardzo dziękuję, czuję się słusznie pochwalona :) Nie czuje się kompetentna w sprawie oceny polskiej fantastyki, za mało jej czytam, ale Grzędowicz był po prostu niesamowicie dobry :)
OdpowiedzUsuń