20 lutego 2011

Tajemna kraina w kształcie lotosu

Ian Baker
Serce świata
The heart of the world.
A journey to the last secret place.

tłum. Dorota Kozińska
Świat Książki 2009
ss. 527

Kiedy podróżnik wybiera się na poszukiwanie miejsca, które nie istnieje, nie należy oczekiwać typowej książki podróżniczej. Ian Baker spędził kilka lat, szukając bejul - mitycznej buddyjskiej krainy, która przynależy raczej do świata duchowego niż fizycznego. 

Na pograniczu Tybetu i Indii, w dolinie rzeki Cangpo, leży niedostępna i niezbadana kotlina Pemako. Według starych buddyjskich zwojów to brama do niebiańskiego królestwa, a jej ukształtowanie jest ziemską reprezentacją bogini Dordże Pagmo. Dotarcie do tego miejsca zależy nie od umiejętności i sprzętu, ale przede wszystkim od karmy i wiedzy, jak w trakcie wędrówki nie urazić bóstw. Zwykły podróżnik może znaleźć się we właściwym geograficznie położeniu, ale nie odnajdzie prawdziwego Pemako, "tajemnej krainy w kształcie lotosu". 


Buddyjskie flagi modlitewne.

Jakby tego było mało, nawet  rozpatrując rzecz czysto geograficznie, ciężko jest dotrzeć do Pemako. Od początku XIX wieku zapuszczali się tam Brytyjczycy. Podróżników przyciągały nie tyle legendy o bejul, co o wielkich wodospadach, na które wskazywały różnice w poziomie tej samej rzeki na jej początku i końcu (czyli w Tybecie i w Indiach, bo rzeka jest długa).  Żadna z wypraw nie zakończyła się powodzeniem i wodospady Cangpo przeistoczyły się w "świętego Graala topografów".

Problemy odkrywców niekoniecznie były jednak związane z ich karmą, a raczej z koszmarnymi warunkami, jakie panowały w tym "raju na ziemi". 

"Nie dość, że las okazał się prawie nieprzebyty, to jeszcze na ziemi - ledwie prześwitującej spod roślinności - aż roiło się od pijawek. Te krwiożercze pierścienice są ślepe, reagują jednak na temperaturę ciała ofiary. Przycupnięte na mokrych liściach, spadały na nas z gałęzi drzew i przebijały się przez wszystkie warstwy odzieży, żeby dotrzeć do skóry. Trudno było je nawet zliczyć.
Występują tu rozmaite gatunki pijawek, od prawie niedostrzegalnych gołym okiem do dziesięciocentymetrowych olbrzymów. Zatrzymywaliśmy się co kilka minut, żeby strzepnąć ich możliwie jak najwięcej - czasem kilkadziesiąt (...)." s. 256

Na uciążliwości te można jednak, przy odrobinie dobrej woli, a tej Bakerowi nie brakowało, spojrzeć od innej strony:
"...lama przełożony przestrzegł nas przed pijawkami w dżungli powyżej Medoku. Kiedy oblezą nam nogi i wkręcą się we włosy, mamy sobie wyobrazić, że zjawiły się po to, by wyssać z nas nieczystości karmiczne. Jeśli zdołamy wytrwać w przyrodzonej wielkoduszności, podróż przez ukrytą krainę przysporzy nam wielkich zasług. W przeciwnym razie tylko się nacierpimy." s. 324

Rzeczywistość wymagała od podróżników wielkiej wiary i wytrwałości. Drogi nie ułatwiały zmienne, ale na ogół koszmarne, warunki pogodowe oraz skomplikowana sytuacja polityczna Tybetu. Chińczycy nader niechętnie patrzyli na wędrówki do Pemako, wjazd na te tereny wymaga wielu zezwoleń, które zresztą i tak często nie są respektowane przez miejscowych chińskich zarządców.

"Droga przez Tybet (...) okazała się wielkim wyzwaniem dla duszy: od zetknięcia z przyziemną chciwością tybetańskich pielgrzymów począwszy, na meandrach chińskiej biurokracji skończywszy. Szef milicji w Baji rozwiał wszelkie marzenia o ziemskim raju. Kiedy był w Medoku, pijawki zjadły mu żywcem jednego z koni. Żołnierz, który złamał nogę w dżungli, cudem uniknął podobnego losu." s. 393.

Nic dziwnego, że te terytoria przez tyle lat były dosłownie białą plamą na mapie. 


Baker nie grzeszy pychą i nie występuje jako "biały odkrywca". Podkreśla, że "obszar uznawany przez tyle lat za terra incognita jest doskonale znany buddyjskim myśliwym". W odciętych od świata, jak by się wydawało, terenach Pemako leżą tybetańskie wioski, a ich mieszkańcy doskonale odnajdują się w tym tak nieprzyjaznym człowiekowi terenie  (chociaż i oni nie wszędzie są w stanie się zapuścić, nie posiadając specjalistycznego sprzętu). Baker przytacza nawet dowcip rysunkowy z lat 60., na którym biały podróżnik stoi przy wodospadzie, a jego tubylczy przewodnik mówi "To prawda, to bardzo piękny wodospad. Zawsze miałem nadzieję, że ktoś go odkryje".


Co najsmutniejsze, chińska polityka niszczenia kultury Tybetu nie omija także Pemako. Podczas ostatniej wyprawy Bakera do tego samego celu - ukrytych wodospadów Cangpo - wyruszyła też wielka wyprawa Chińczyków. Jej cel nie miał jednak nic wspólnego z buddyzmem. Rząd chiński uznał, że w sercu Pemako doskonale byłoby umieścić największą hydroelektrownię na świecie, a żeby ją postawić, planuje przebić przez świętą krainę tunel, używając do tego celu ładunków jądrowych.


Książka, choć interesująca, jest koszmarnie trudna. Męczyłam ją bardzo długo, ale jednocześnie żal mi było odłożyć ją nieprzeczytaną. Autor jest naukowcem a nie literatem i to niestety widać. Treść jest bardzo ciekawa, ale forma ciężko przyswajalna. Książka jest spora objętościowo, mnóstwo miejsca zajmują w niej drobiazgowe opisy poczynań Bakera pomiędzy podróżami, jego spotkań z niezliczoną ilością duchowych przywódców, zawiłości tybetańskiego buddyzmu i innych informacji, które nie są interesujące dla przeciętnego czytelnika.
Mimo pasji, widocznej w tym co robi, autor nie potrafi porwać ze sobą odbiorcy. Książka jest dziwnie niespójna, chaotyczna, naszpikowana tybetańskim słownictwem  - na szczęście jest słowniczek, ale i tak utrudnia to czytanie. Opisy samych wypraw też są dziwnie mało emocjonujące - czasem zdarza się jakaś naprawdę ciekawa informacja, ale autor podaje ją jakby ukradkiem, nigdy nie rozwija. 

Nie żałuję jednak, że ją przeczytałam, bo daje wiele do myślenia. Fascynujące jest zderzenie filozofii buddyjskiej z rzeczywistością i szczera wiara Tybetanczyków w mityczną krainę. Jeśli kogoś nie przeraża skomplikowany tekst, a chce się dowiedzieć, czy Baker odnalazł bejul i czy w Pemako rzeczywiście kryją się wielkie wodospady, a przy okazji spotkać się blisko z tybetańską kulturą, to polecam.

Dodam jeszcze, że książka jest bardzo porządnie wydana - twarda oprawa, czytelny font, spore marginesy, słownik, przypisy i wiele fotografii (szkoda tylko, że nie kolorowych). Moim zdaniem, bardzo by się jednak przydały szczegółowe mapki przy poszczególnych wyprawach - ale to już uwaga do autora, a nie wydawnictwa.

9 komentarzy:

  1. Mówisz,że trudna w odbiorze? Hmmm...to ja może się wstrzymam i odł0ożę ją na półkę "Na emeryturze" ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zafascynowała mnie twoja recenzja :)
    Może nie na dniach, ale chętnie bym ją przygarneła :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy21.2.11

    Fascynują mnie tacy ludzie z pasją, którzy robią wszystko aby osiągnąć swój cel. Podziwiam ich i chciałabym mieć choć małą część ich samozaparcia. No i brawa również dla Ciebie, że przeczytałaś całą książkę mimo braku talentu pisarskiego autora. Sama historia jest bardzo ciekawa i poszukam o niej informacji ;)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mag - dobry pomysł :) Chociaż ja już mam półkę "na emeryturze" niemal zapełnioną. Moja lista książek do przeczytania zajmie michyba następne 150 lat :)

    Biedronka - cieszę się, że Ci się spodobała :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przyjemnostki - ta książka nie jest bardzo źle napisana, tzn. autor jest wykształcony, ma bogate słownictwo. Ale nie starał się ułatwić czytelnikowi zadania. Myślę, że gdyby mi się chciało wrócić do tej książki, to tak za trzecim razem wszystkie te religijno-geograficzne zawiłości byłyby już dla mnie jasne i czytelne ;) Ale bardzo mi się podobało, że był w jego podróży jakiś głębszy podtekst, a nie tylko "wejdę na tą górę, bo jest taka duża" i "bo nikt tam nie był przede mną".

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonimowy8.12.12

    ja przeczytalam w dwa dni, nie mogac sie oderwac ... dziwne, ze dla kogos byla trudna
    normalny zjadazc chleba

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy8.2.13

    Świetna - wciągnęła mnie bez reszty, a kupiłem ją w Łebie w "namiocie" za jedyne 12 zł;) Jeśli ktoś nic nie skubnął o Tybecie - może być trudnawa, ale bez przesady... Zanikająca fascynująca kultura i geografia Tybetu pokazana z ciepłem i humorem - polecam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Anonimowy8.1.14

    Jak dla mnie byla niesamowita i porywajaca. Przyznaje jednak ze interesuje sie tematyka. Ale polecam nawet dla wszystkich bo warto spojrzec na zycie z innej strony... w koncu nigdy nie wiesz co odkryjesz :)

    OdpowiedzUsuń

Winter is coming... Tym razem w komiksie.

Nadciąga zima – długa, mroźna i niebezpieczna. Legendy mówią o tajemniczej trującej mgle, która się wtedy pojawia, jakby głód i krwiożercz...