18 grudnia 2012

Droga do Wolf Hall

Ta książka miała wszelkie szanse, żeby mi się nie spodobać.

Po pierwsze - temat. Bardzo lubię historię Tudorów, ostatecznie to jeden z bardziej działających na wyobraźnię okresów w historii Anglii. Jednocześnie jednak jest to okres najbardziej wyeksploatowany. Wszyscy wiedzą, jak to szło z żonami Henryka, ile jeszcze interpretacji można znieść.
Po drugie - styl. Książka napisana w czasie teraźniejszym ma u mnie (i jak zauważyłam, wielu innych czytelników) minus na wejściu. Do tego fabuła jest dziwnie niejednolita, poszarpana, duzo dialogów pozbawionych opisów, tak że trzeba się domyślać, który z bohaterów mówi którą kwestię.
Po trzecie - bohater. Tomasz Cromwell, królewski doradca. Czy naprawdę nie było postaci bardziej interesującej?
Po czwarte - oczekiwania. Nagroda Bookera, zachwyty na wielu blogach, od razu można spojrzeć na dzieło podejrzliwie...

Szanse może i miała, ale rezultat był całkiem przeciwny. Łyknęłam tę niemal siedmiusetstronicową cegłę jak młody pelikan i chcę więcej. Chcę rozpaczliwie. Czuję się, jakbym została znienacka i bezprawnie usunięta z dworu Henryka VIII (nie dziwię się już Katarzynie Aragońskiej) i nie mogę się odnaleźć w fabule żadnej innej powieści. Gdzie są "moje" czasy i "moi" ludzie? Muszę wrócić, muszę się dowiedzieć, co będzie dalej (no dobra, wiem, co będzie dalej, wszyscy wiedzą, ale ciiiiii...), chcę śledzić nieubłagany upadek Anny Boleyn (z bezsensowną nadzieją, że tym razem jej się uda) i nieoczekiwane wyniesienie tej niepozornej dziewczyny Seymourów...

Czas teraźniejszy szybko przestał mi przeszkadzać, dosłownie po kilku stronach już go nie zauważałam. Doceniłam ten zabieg stylistyczny, bo dzięki niemu miałam wrażenie, jakbym obserwowała historię, która rozgrywa się na moich oczach, a nie tą co to "dawno dawno temu, za siedmioma górami...". Trochę przeszkadzało mi "poszarpanie" fabularne, nie wiem, czy to kwestia tłumaczenia, aleczasem miałam wrażenie, jakby jeden akapit nijak się nie wiązał z następnym. Chętnie bym porównała z oryginałem.

Tomasz Cromwell wg Hansa Holbeina
Dużo już pisano o fabule tej powieści, wiec tylko pokrótce dla tych, których ominęło: głównym bohaterem jest rzeczywiście Tomasz Cromwell, człowiek, który nieoczekiwanie dla samego siebie stał się królewskim doradcą. Możemy śledzić losy tej postaci od chwili, gdy jako pobity przez ojca-kowala-brutala nastolatek ucieka z domu, do momentu największej chwały na dworze Tudorów. Dzięki Tomaszowi poznajemy codzienne życie zamożnych warstw, gościmy w jego domu w Austin Friars, który na przemian zaludnia się i wyludnia (podczas gdy zarazy wędrują po Londynie w te i nazad), spotykamy ważne postacie tamtych czasów, choćby kontrowersyjnego (bardzo nieświętego) Tomasza Morusa i jego rodzinę, kardynała Wolseya, Norfolków i Boleynów, prorokinię Elizę Barton. Wiele postaci mamy okazje odprowadzać do grobu - takie to były czasy. Wreszcie - poznajemy osobiście Henryka, wzgardzoną Katarzynę i upragnioną (do czasu) Annę.

Bohaterów drugoplanowych jest co niemiara, początkowo gubiłam się nieustannie i musiałam pomagać sobie zamieszczonym na początku spisem. Szybko jednak każda postać zaczyna wydawać się żywa, znajoma i sama wskakuje we właściwą rubryczkę pamięci. Trudno mi wręcz uwierzyć, że Hilary Mantel wcale nie znała swoich bohaterów i mogła się co do nich pomylić. Oni po prostu MUSIELI być tacy, jak na kartach książki. Cromwell zaś bardzo szybko przeszedł drogę od postaci, która (dotychczas) w całej tej tragicznej historii ani mnie ziębiła, ani grzała, do człowieka bliskiego, budzącego żywe emocje, współczucie, z którym żal się rozstawać.



Dramatis personae: Katarzyna Aragońska, Henryk VIII, Anna Boleyn

Jedyne co mi się nie podobało, to tłumaczenie tytułu. Wolf Hall to siedziba Seymourów, która nie odgrywa w tekście żadnej ważniejszej roli, akcja nie rozgrywa się w niej nawet przez chwilę. Jeśli chcemy interpretować "Wolf Hall" jako właśnie to konkretne miejsce, to wskazane byłoby raczej coś w stylu "W drodze do Wolf Hall". W pewien sposób wszystkie wydarzenia opisane w książce prowadzą czytelnika i jeszcze nieświadomych bohaterów do tego miejsca (co zresztą sugeruje zakończenie). Można odczytać tytuł metaforycznie, jako "gniazdo wilków", którym dwór angielski zaiste był, ale wówczas lepiej pasowałby - moim zdaniem - oryginalny "Wolf Hall", bez żadnych komnat. Trudno jednak zakładać, że każdy czytelnik zna angielski i sam sobie tytuł przetłumaczy.

Hilary Mantel
W komnatach Wolf Hall
tyt. oryg. Wolf Hall
Sonia Draga 2010


Wydawnictwo Sonia Draga poinformowało mnie, że drugi tom "Bring up the bodies" zostanie wydany wiosną. Nie wiem, czy dam radę tak długo czekać, czy sięgnę po oryginał. Nawiasem mówiąc, Hilary Mantel dostała za tę powieść drugą nagrodę Bookera - chyba wcześniej nie zdarzyło się, by nagrodzony został cykl. Ciekawe, czy Autorka czuje teraz presję pracując nad trzecią częścią trylogii, "The Mirror and the Light"...

15 komentarzy:

  1. Książka czeka spokojnie na półce od ponad roku, a ja mam wielką frajdę z tego, że jej lektura ciągle przede mną. Choć po Twojej recenzji łypię na nią chciwie:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja tez się naczekała bardzo długo :)

      Usuń
  2. Od dawna już chcę przeczytać! Nie no, muszę jakoś zdobyć. Ja też bardzo lubię Tudorów (choć to faktycznie wyeksploatowany temat), podwójny już Booker zachęca, Ty zachęcasz... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachęcam :) I nie tylko ja, raczej sporo entuzjastów jest wśród bloggerów :)

      Usuń
  3. No nareszcie! Wiedziałam, że Ci się spodoba, wiedziałam :) Ja również byłam zachwycona. Czytałam w oryginale i zamierzam na dniach zamówić "Bring up the Bodies", więc jak połknę, jak pelikan, to mogę podesłać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, troszkę się zbierałam... Z połkniętego "Bring up the bodies" bardzo chętnie skorzystam :) Choć trochę się zastanawiam, jak mi to będzie szło po angielsku - czy będzie ciężej niż po polsku, czy wprost przeciwnie. Bo przy tłumaczeniu parę razy zdarzyło mi się zastanowić, czy to oryginał był taki trudny, czy może przekład miejscami nie do końca udany.

      Usuń
    2. Parę osób narzekało na przekład, ja go w rękach nie miałam więc trudno mi stwierdzić. Ale po angielsku również jest to dość wymagająca lektura. Trzeba się skupić, bo inaczej coś umyka.

      Usuń
  4. Chciałabym przeczytać! Uwielbiam historię, a tamte czasy istotnie działają na wyobraźnię. Ten motyw jeszcze mi się nie znudził.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest tak nieprawdopodobna historia (Henryka i jego żon), ze się chyba nie może znudzić ;)

      Usuń
  5. Muszę się w końcu zabrać za tę książke. W święta zasiąde w wolnym czasie:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ponieważ właśnie wykupiłam Amazon Prime - zamawiam natychmiast. Wcześniej o tej książce nie słyszałam...ale ten Booker...snobka jak widać jestem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie z Bookerem jakoś nie po drodze. Poprzednie książki nagrodzone/nominowane często mi się nie podobaly. Ale ta nagroda w pełni zasłużona :)

      Usuń
  7. Uwielbiam Tudorów i połykam książki o nich, tak więc, pewnie w końcu sięgnę i po tą pozycję. Zachęciłaś mnie jednak do przeczytania jej w oryginale, więc poszukam jej gdzieś. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poszukaj i przeczytaj koniecznie, tłumaczenie nie jest złe - chociaż miejscami coś mi zgrzytało, ale możliwe, ze to wina oryginału, musiałabym porównać.

      Usuń

Winter is coming... Tym razem w komiksie.

Nadciąga zima – długa, mroźna i niebezpieczna. Legendy mówią o tajemniczej trującej mgle, która się wtedy pojawia, jakby głód i krwiożercz...