Gillian Flynn uwielbia popapranych bohaterów. Od ekstremalnych "Ostrych przedmiotów", w których każda postać mogłaby zostać zdiagnozowana przez psychiatrę, przez psychopatyczną zaginioną dziewczynę w - tak! -"Zaginionej dziewczynie", aż po "Mroczny zakątek", którego główna bohaterka nawet nie próbuje sobie radzić z traumą z dzieciństwa, a i niektórzy poboczni bohaterowie proszą się o leczenie... Bohaterów Flynn nie sposób lubić. Na dłuższą metę mogłoby to być męczące, ale Autorka napisała tylko trzy powieści, czytałam je w sporych odstępach, więc ta galeria dziwaków mnie nie przytłoczyła. W dodatku Autorka zdecydowanie rozwinęła warsztat od pierwszej powieści i tym razem zamiast budować gabinet osobliwości, skupiła się na prowadzeniu akcji. I poprowadziła ją brawurowo - ze wszystkich przeczytanych tej jesieni kryminałów od tego jednego naprawdę nie mogłam się oderwać.
Już sama konstrukcja głównej bohaterki jest oryginalne na tle innych kryminałów. Motyw kobiety, która przeżyła w dzieciństwie traumę, jest w tym gatunku dość powszechny - zwykle potem układa sobie biedaczka życie, dzielnie walcząc z demonami przeszłości (które oczywiście wyłażą w odpowiednim momencie akcji) i próbując wytrwać w złudnej normalności. Libby Day nie układa sobie życia, nie walczy i nie próbuje niczego. W dzieciństwie jej rodzina została zamordowana - zginęły matka i dwie siostry, za co do więzienia poszedł jej brat-satanista, wsadzony zresztą m.in. na podstawie zeznań Libby. Dwadzieścia pięć lat później Libby żyje byle jak, z dnia na dzień, utrzymując się z datków, które jako dziecko otrzymała od współczującego społeczeństwa, a których zapas właśnie się wyczerpuje. Nie ma męża, dzieci, kariery, nie dla niej normalność. Dla rozrywki planuje samobójstwo. Sen z powiek spędzają jej jednak nie tyle wspomnienia, co wizja braku funduszy na dalsze prowadzenie swojego byle jakiego życia, na marginesie społeczeństwa, bo pójście do pracy jest dla niej nie do przyjęcia. Z niespodziewaną pomocą przychodzi dziwny klub, zrzeszający ludzi, którzy analizują dawne zbrodnie. Jego członkowie są przekonani, wprost przeciwnie niż Libby, że jej brat Ben nie jest winny zbrodni, którą nadal odsiaduje. Za odpowiednim wynagrodzeniem Libby podejmuje się grzebania we własnej przeszłości i szybko zdaje sobie sprawę, że jej wspomnienia mogą nie być całkiem prawdziwe...
Współczesna historia Libby szukającej prawdy przeplata się z narracjami jej matki i Bena - oni opisują ostatni dzień przed zbrodnią, a czytelnik gryzie palce z niecierpliwości.
Mogę się nieco przyczepić do rozwiązania, także zachowanie Bena na procesie wydało mi się nieco naciągane, ale i tak uważam, ze z zalewu kryminałów ten jeden warto wyłowić i przeczytać. A ja i po kolejną książkę tej Autorki z pewnością sięgnę.
Dziękuję wydawnictwu za egzemplarz do recenzji.
Gillian Flynn, Mroczny zakątek, Znak, Kraków 2015.
Tłumaczył Mateusz Borowski.
Niepoprawna wielbicielka "Alicji w Krainie Czarów", zawyża poziom czytelnictwa, folguje nałogowi, uprawia tsudoku i hoduje dwa małe mole (książkowe). Poprzednia nazwa bloga (Jedz, tańcz i czytaj) zdezaktualizowała się - mam dzieci, nie mam czasu na nic, ale nadal czytam. Zamiast spać.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Winter is coming... Tym razem w komiksie.
Nadciąga zima – długa, mroźna i niebezpieczna. Legendy mówią o tajemniczej trującej mgle, która się wtedy pojawia, jakby głód i krwiożercz...
-
Nadciąga zima – długa, mroźna i niebezpieczna. Legendy mówią o tajemniczej trującej mgle, która się wtedy pojawia, jakby głód i krwiożercz...
-
Cztery lata wierni czytelnicy Jeżycjady odczekali się na przyjazd Magdusi do Poznania. Ja też czekałam. Oczekiwanie dłużyło mi się niemi...
-
Moje pierwsze zetknięcie z Jane Eyre było całkiem nieświadome. W wieku kilku lat oglądałam z rodzicami jakiś film i jedyne co z niego zapami...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz