Takie to czasy nastały, że co druga książka jest okrzyknięta bestsellerem zanim w ogóle się ukaże, a na okładce poleca ją sześciu innych pisarzy, bestsellerowych - rzecz oczywista. Nawet noc zarwana przez Stephena Kinga nie zachęciłaby mnie więc do sięgnięcia po "Dziewczynę z pociągu" (znam mechanizmy reklamy, nie z nami te numery, Brunner), gdyby nie moja osobista siostra, która mi ją gorąco poleciła. Nasz odbiór książek często się różni, więc byłam sceptyczna i takową pozostałam - gdzieś do piątej strony powieści, kiedy to wsiąkłam w fabułę z kretesem. Bo to dobra książka jest i tyle.
Rachel to nietypowa bohaterka kryminału, mocno zaniedbana rozwódka, wpadająca w nałóg alkoholowy, nękająca swojego byłego męża i jego nową żonę, nadawałaby się raczej na ofiarę niż na śledczego - a jednak! Podróżując codziennie pociągiem do Londynu, Rachel wypatruje pewnego domu, stojącego blisko torów, w którym żyje modelowe małżeństwo - młodzi, piękni, bardzo w sobie zakochani, wyjątkowo szczęśliwi. Przynajmniej w wyobraźni Rachel, bo w rzeczywistości - nie do końca. Pewnego dnia Rachel widzi przez okno coś, co burzy ten idylliczny obraz w jej głowie, a wkrótce potem dowiaduje się, że kobieta zaginęła. Próbując pomóc policji, a sobie znaleźć zajęcie, wplątuje się w sam środek sprawy, nie zdając sobie sprawy, że od początku była w nią uwikłana bardziej, niż może sobie wyobrazić.
Fabuła oparta jest w sumie na prostym pomyśle, ale zgrabnie zbudowana, dobrze opisana i okraszona postaciami budzącymi żywe zainteresowanie (dobrze pomyślanymi, niepapierowymi, niebanalnymi). Bardzo przyjemne kryminalne czytadło z tego wyszło. Przeczytałam z satysfakcją, a gdybym mogła sobie pozwolić przy niemowlaku na zarywanie nocy, to z pewnością bym to uczyniła i mogłabym dopisać swoje nazwisko na okładce obok Kinga.
Niepoprawna wielbicielka "Alicji w Krainie Czarów", zawyża poziom czytelnictwa, folguje nałogowi, uprawia tsudoku i hoduje dwa małe mole (książkowe). Poprzednia nazwa bloga (Jedz, tańcz i czytaj) zdezaktualizowała się - mam dzieci, nie mam czasu na nic, ale nadal czytam. Zamiast spać.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Winter is coming... Tym razem w komiksie.
Nadciąga zima – długa, mroźna i niebezpieczna. Legendy mówią o tajemniczej trującej mgle, która się wtedy pojawia, jakby głód i krwiożercz...
-
Nadciąga zima – długa, mroźna i niebezpieczna. Legendy mówią o tajemniczej trującej mgle, która się wtedy pojawia, jakby głód i krwiożercz...
-
Cztery lata wierni czytelnicy Jeżycjady odczekali się na przyjazd Magdusi do Poznania. Ja też czekałam. Oczekiwanie dłużyło mi się niemi...
-
Moje pierwsze zetknięcie z Jane Eyre było całkiem nieświadome. W wieku kilku lat oglądałam z rodzicami jakiś film i jedyne co z niego zapami...
Uff, a już się przestraszyłam, że ją skrytykujesz....
OdpowiedzUsuńKupiłam tę powieść jakiś czas temu pod wpływem impuslu i mam nadzieję, że to była dobra decyzja:) Pozdrawiam!
Też do niej podchodziłam jak pies do jeża ale na szczęście było całkiem dobrze:)
OdpowiedzUsuńa mi jakoś nie skradła serca. wypadła - jak dla mnie - dosyć oklepanie. żadnego efektu WOW, po prostu przeciętna, ale to wiadomo, zalezy od gustu :)
OdpowiedzUsuńZ efektem WOW bym nie przesadzała, to żadne wielkie dzieło, ale oceniam jako dobre czytadło :)
UsuńWciągająca książką, trzeba się do niej przekonać
OdpowiedzUsuń