4 sierpnia 2011

A u sióstr w domu wieje nudą...


Z góry przepraszam wszystkie wielbicielki tej książki, których ponoć jest sporo, ale dla mnie to jedna z najgorszych ksiażek, jakie przeczytałam w tym roku. 
A miało być tak dobrze...

Ralph i Barbara to niemieccy prawnicy i małżeństwo w stadium zaawansowanego kryzysu. Wynajmują na Boże Narodzenie (i 40. urodziny Ralpha) stary dom na pustkowiu w angielskim Yorkshire, co by sobie tam we dwoje z owym kryzysem radzić. Niestety, zaraz po przyjeździe zostają zasypani śniegiem po dach i muszą przetrwać bez prądu i z niewielką ilością pożywienia. Barbara znajduje rękopis-historię życia poprzedniej właścicielki domu i (zamiast pracować nad ratowaniem małżeństwa) tonie w lekturze.

Poprzednia właścicielka - Frances Gray, wychowała się w tym domu razem z młodszą siostrą i bratem. Sielankowe dzieciństwo, przypadające na początek XX wieku, nie wskazywało na to, jak burzliwie będzie się toczyć jej życie. Na początek odrzuca oświadczyny mężczyzny, którego kocha, żeby wcześniej sprawdzić, czego chce od życia. Wyjeżdża do Londynu i tam wikła się, dość przypadkowo, w walkę sufrażystek. Wkrótce potem nadciąga pierwsza wojna światowa. Więcej nie zdradzę, ale dzieje się dużo, niestety - mimo fascynujących czasów - głównie romansowo. W skrócie: ci, którzy ze sobą sypiają na ogół nie są małżeństwem, za to ci, którzy się pobrali raczej się nie kochają, a w ogóle to wszyscy są nieszczęśliwi.

Doczytałam do jakiejś 1/4 z nadzieją, ze już-już, za momencik na pewno akcja mnie wciągnie, zżyję się z bohaterkami i zatonę w odmętach fabuły. Potem zaczęłam wątpić. Do połowy dociągnęłam dla tła historycznego (sufrażystki, jedna wojna, druga wojna, lata pomiędzy) - po czym zdałam sobie sprawę, że 1. kompletnie nie obchodzi mnie, co się stanie z bohaterami, 2. tło historyczne nie wzbogaciło mnie o choćby jeden mały strzępek informacji, której wcześniej nie znałam. Drugą połowę przekartkowałam dla przyzwoitości i dzięki temu mogę powiedzieć, że i tam nie znalazłam niczego ciekawego ani zaskakującego.

Nie wiem, czemu tak się stało, czytałam dwa kryminały Charlotte Link i wspominam je bardzo dobrze, sagi rodzinne cenię, zagadki z przeszłości lubię... Jednak ta lektura to tylko odgrzewany kotlet, wszystkie wątki już były, wyeksploatowane doszczętnie w tysiącach romansów. Zagadka z przeszłości nie jest żadną zagadką, bo wszystkiego można się domyślić po pierwszych kilku stronach. Frances jest dziwnie mało interesująca, jak na osobę z tak bogatym życiorysem, a Barbara - po prostu irytująca. Wątek kryzysu związku między nią a Ralphem jest zdumiewająco nieudolny - w porównaniu z kryzysami, które autorka doskonale opisywała w Przerwanym milczeniu. Myślałam, że to jedna z pierwszych książek Link, ale okazało się, że to ósma z kolei (przynajmniej jeśli chodzi o publikację), więc już nic nie rozumiem.

Nie polecam, niemniej sprawiedliwie dodam, że pod względem literackim jest w sumie w porządku, język jest dość prosty, ale nie ubogi. Jeśli ktoś lubi sago-romanse w historycznych okolicznościach przyrody, może być zadowolony dużo bardziej niż ja. Kojarzyło mi się trochę z Zapomnianym ogrodem Morton, który też wspominam fatalnie, i Zapachem cedru MacDonald, który był jednak bez porównania oryginalniejszy, mimo że też nie arcydzieło.

Moja siostra po przeczytaniu wyraziła opinię zbliżoną do mojej (a czytujemy i lubimy różne książki), za to mamie się podobało. W mojej rodzinie jest więc 1:2 na niekorzyść sióstr i ich domu.

8 komentarzy:

  1. A u mnie "Dom sióstr" na półce i czeka na swoją kolej. Jak na razie czytałam same pozytywne recenzję twoja jest pierwsza na "nie". Widzę, że do "Zapachu cedru" mamy podobne odczucia :) POzdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. The book - dziwnie jest z tym "Zapachem cedru", bo pamiętam, że byłam zachwycona, kiedy czytałam. Ale jak emocje opadły, wrażenie zostało takie średnie. Pozytywnie wspominam obraz amerykańskiego miasta tamtych czasów i imigranckiego koktajlu narodowościowego. Sama fabuła natomiast rozmyła mi się w pamięci, chociaż sztampowa nie była.
    Z "Domu sióstr" niestety, nawet warstwy historyczno-obyczajowej nie zapamiętam.
    Czekam na Twoje wrażenia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pamiętam, że kiedyś się napaliłam bardzo na tę książkę, sporo osób zachwycało się Link. Potem trafiłam na jedna trzeźwą recenzji osoby, której zdanie biorę pod uwagę i stwierdziłam, że chyba szkoda czasu. A jeszcze później koleżanka opowiadała mi jak się męczyła z jedną jej książką. Twoja recenzja to już chyba ostateczny dla mnie dowód, że Link nie ma szans mi się spodobać.

    OdpowiedzUsuń
  4. W związku z wieloma recenzjami czytałam to jakiś rok temu i wrażenia miałam podobne, szału nie ma. Już nie mówiąc o tym, że od połowy miałam wrażenie, że cała akcja jest coraz bardziej bez sensu, a zakończenie zniesmaczyło mnie już całkowicie.
    I tak oto książek Link unikam, chociaż może inne są lepsze...

    OdpowiedzUsuń
  5. Z Twojej recenzji wynika, że to książka o niczym ;/ nie rozśmiesza, nie porywa, nie straszy...

    OdpowiedzUsuń
  6. Kornwalia - tak ja też trafiłam na tę trzeźwą recenzję :) Ale miałam nadzieje, po tych wszystkich zachwytach, ze może jednak do mnie książka przemówi. Podkreślam, że dwa kryminały Link bardzo mi się podobały, więc nie przekreślaj autorki tak zupełnie :)

    Liritio - moim zdaniem kryminały są lepsze, więc możesz zaryzykować, jeśli masz ochotę. W przypadku tej pozycji - zgadzamy się całkowicie :)

    Karolina - tak niestety jest. W założeniu miała porywać - ze mną zupełnie jej się nie udało...

    OdpowiedzUsuń
  7. Otóż to. Wieje nudą. Nudą tak dotkliwą, że po 60 stronach zmagań z "Domem sióstr" już nie kontynuowałam. A i okładka nowego wydania fatalna.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zosik - okładka mi nie przeszkadzała, jest dość nijaka, a więc adekwatna do treści ;) Myślę, że miała po prostu pasować do reszty niezbyt wymyślnych okładek serii książek Link. Doceniam jednak, że jakoś się wiąże z treścią. Natomiast jeśli chodzi o nudę, to bardzo żałuję, że ja nie przerwałam na 60 stronie. Szkoda było cennego czasu na tę lekturę.

    OdpowiedzUsuń

Winter is coming... Tym razem w komiksie.

Nadciąga zima – długa, mroźna i niebezpieczna. Legendy mówią o tajemniczej trującej mgle, która się wtedy pojawia, jakby głód i krwiożercz...