Dom na krańcu czasu
Wyd. Znak, Kraków 2008
ss. 273 "- Od czasów rewolucji przemysłowej, która (...) rozpoczęła się od wynalezienia przez Jamesa Watta maszyny parowej w roku 1769, nasz świat porusza się coraz szybciej. Przez większą część swej historii człowiek poruszał się z prędkością własnych nóg, a najwyżej z prędkością konia, którego dosiadł. Teraz potrafi przelecieć samolotem z jednego końca świata na drugi w ciągu kilku godzin. Jego fabryki wytwarzają w godzinę więcej towarów, niż dawny rzemieślnik mógł ich wyprodukować przez całe życie. Nie wystarczają nam już powolne przemiany pór roku. Teraz hodujemy żywność w sztucznym świetle, nasze kury znoszą jajka przez cały rok, bo nie wiedzą, kiedy jest zima. (...).
To dziwne, bo choć wiek maszyn i komputerów obiecywał śmiertelnikom więcej czasu, w rzeczywistości mamy go jakby coraz mniej. Za szybko zużywamy czas, podobnie jak inne bogactwa Ziemi.
Ludzie nie rozumieją Czasu, ale nim manipulują. W efekcie czas nie jest już taki jak dawniej. Nie można już na niego liczyć.
- To co będzie?
- To się okaże (...)."Czas przestał nadążać za tempem życia na Ziemi. Zaczął się rwać i giąć. Planetę nawiedzają tornada czasu - zawirowania, w których znikają ludzie, a zamiast nich pojawiają się czasem zjawy z dawnych epok, a czas staje lub gwałtownie przyspiesza. Lepiej nie wychodzić z domu. Zwłaszcza jeśli jest to taki dom, jak Tanglewreck - potężne domostwo zbudowane przez prawie pięciuset laty. Lata świetności ma już jednak za sobą. Jego właścicielka - 11-letnia Silver - nie ma zbyt wiele do powiedzenia, bo o wszystkim decyduje jej okropna ciotka, pani Rokabye, która nie lubi ani domu, ani swej podopiecznej. Rodzice Silver i jej siostrzyczka zniknęli w Pętli Czasu. Życie dziewczynki jest już wystarczająco żałosne - głoduje, a jej opiekunka wykorzystuje ją do najcięższych robót. Jednak los szykuje dla niej jeszcze gorszą niespodziankę. Oto do Tanglewreck przybywa Abel Darkwater, tajemniczy typ, który szuka zegara zwanego Czasomierzem - potężnego narzędzia, które pozwala kontrolować Czas, a które ponoć znajdowało się pod opieką przodków Silver. Po piętach depcze mu demoniczna Regalia Mason alias Maria Profetessa. Silver będzie musiała stawić czoła tym dwojgu i odnaleźć swoje dziedzictwo - podróż, która rozpocznie się w Londynie, będzie wiodła po miejscach, których istnienia nie podejrzewała, od podziemnego świata po odległą planetę...
Jeanette Winterson jest autorką książek dla dorosłych (których nie znam), a to, według informacji na okładce, jej pierwsza powieść dla młodzieży. Niestety, moim zdaniem, niezbyt udana. Zaczyna się interesująco, ale w rozwinięciu akcji autorka przekombinowała. Próbowała w jedną niezbyt grubą książkę wrzucić taką masę fascynujących przygód, że w pewnym momencie fabuła zamieniła się w kompletny chaos. Czego tam nie ma: dom połączony tajemną więzią z bohaterką, dziwny lud, mieszkający w kanałach po Londynem wraz z mamutem (!), inne planety, szpital psychiatryczny, w którym przeprowadza się eksperymenty, piraci królowej Elżbiety, tajemnice z przeszłości wiodące od Egiptu przez Rzym do Londynu, pałac pełen papieży, przerażająca czarownica-bizneswomen, Czarna Dziura i Droga Mleczna, tajemna prastara organizacja Tempus fugit, potężna firma Quanta i jej knowania z rządem...
Atmosfera początkowo przypomina nieco Mroczne Materie Pullmana, Silver to odpowiednik Lyry, Regalia Mason - Pani Coulter, zaś miejsce Willa zajmuje Gabriel. Jednak tam wszystkie pomysły były zgrabnie połączone, a tu się rozłażą, bohaterowie są dziwnie niespójni. Po pewnym czasie byłam zmęczona tym całym galimatiasem bardziej niż bohaterka. Doczytałam książkę do końca, ale nie odczuwam z tego powodu większej satysfakcji. Nie czuję się też zachęcona do sięgnięcia po pozostałe pozycje tej autorki.
Na początku poczułam się zaciekawiona, ale faktycznie, trochę zbyt dużo tych przygód i dziwnych motywów ;)
OdpowiedzUsuńMoże lepiej Winterson wychodzą powieści dla dorosłych.
Lilithin - starałam się nie zniechęcać za bardzo, bo może jednak komuś się spodoba. Sam pomysł jest ciekawy, bo czas rzeczywiście ostatnio pędzi jak szalony.
OdpowiedzUsuńZ tego co piszesz, pomysł rzeczywiście wydaje się niezły, ale połączenie szpitali psychiatrycznych, mamutów żyjących pod ziemią i Drogi Mlecznej to chyba troszkę za wiele;)
OdpowiedzUsuńmilvanna
Milvanna - przyhamowanie z pomysłami w trakcie pisanie na pewno wyszłoby tej książce na dobre. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń