
A jednak, mimo tego zastrzeżenia, uważam, że jest to świetna powieść obyczajowa, temat "przemysłowy" nie powinien nikogo odstraszyć. Doskonale mi się mieszkało z rodziną Hale pod jednym dachem, czy był to dach plebanii na Południu, czy domu w robotniczym miasteczku na Północy. Siedziałam z nimi przy posiłkach, wychodziłam na spacery, spotykałam ludzi - chętnie robiłabym to jeszcze przez kolejne pół tysiąca stron.Czułam się całkowicie zadomowiona.
Swoją drogą, kiedy czytałam o robotniczym Milton, przypominały mi się wspomnienia Frances Hodgson Burnett, która jako dziecko też miała umiarkowane szczęście zamieszkiwać w przemysłowych rejonach Anglii. Najbardziej jej opis sadzy, wirującej w powietrzu, osiadającej na wszystkim dookoła, także twarzach i sukniach...
Przede mną teraz serial z 2004 r., podobno doskonały. Jako ciekawostkę dodam, że Thorntona zagrał w nim Richard Armitage, czyli Thorin Dębowa Tarcza z Hobbita :) Druga powieść, "Żony i córki", tez już czeka na półce, ale chwilowo zagłębiłam się w czytaniu cudzej korespondencji, choć to podobno brzydko (ale może mi panowie wybaczą, zarówno Tolkien, jaki i Lem z Mrożkiem), więc pani Gaskell musi chwilkę poczekać.
***
A jeśli chodzi o prywatę, to chaos totalny trwa. Remont posuwa się tempem ślimaczym, a musimy zdążyć do wiosny, optymalnie byłoby skończyć za jakieś 7 tygodni. Na razie szanse marne, zwłaszcza że środki finansowe na wyczerpaniu. Obecnie najgodniej prezentuje się toaleta, pomieszczenie niewielkie, ale jakże istotne ;) Chociaż tak całkiem skończone też nie jest. Nie najlepszy to wynik, zważywszy, że remont zaczął się trzy tygodnie temu. Na szczęście kuchnia też już ruszona, sporo przeróbek instalacyjnych trzeba tam było wykonać, żeby przemienić standardy sprzed 50 lat w dzisiejsze. Wkrótce powinni nam wymieniać okna, czekamy na to z utęsknieniem, ale pozostaję sceptyczna, jeśli chodzi o terminowość firmy - choć może mnie zaskoczą. Ocieplenie idzie, warto byłoby to wykorzystać. Na kolejny ogień pójdzie łazienka - to największe wyzwanie, zupełnie nie wiemy, jak ją ugryźć, a koszt remontu przeraża. Ale zrobienie porządku jest niezbędne, nie da się już czekać dłużej. Wrzuciłabym zdjęcia, ale mnie odrzuca na myśl, że miałabym się do niej publicznie przyznać (chociaż jej stan to nie nasza zasługa, a pozostałość po poprzednich właścicielach). Dodam je, jak już będziemy mieć wersje "przed" i "po"...
Ciężko mi się skupić na czymkolwiek, siedząc w środku tego remontu i kompletnego zagracenia, stosów paczek i mebli, wśród gruzu, pyłu, hałasu wiertarki i kucia. Żałuje, że ten jedyny w życiu czas oczekiwania na pierwsze dziecko upływa w takich okolicznościach - delektowanie się nim jest skazane na niepowodzenie. Fizycznie męczę się zastraszająco szybko, a w głowie mam chaos. Miotanie się między lekarzem a supermarketem budowlanym to taka średnia przyjemność. Ostatnio poszłam nawet dla odprężenia pod lokalną bibliotekę - mam na osiedlu aż dwie filie - czy mnie nogi zaniosą w prawo czy w lewo, zawsze dotrę do książek ;) Obejrzałam ją sobie z wierzchu, pomacałam, powzdychałam, ale nie weszłam. Znoszenie teraz do domu lektur to nie jest dobry pomysł, a nie ma szans, żebym weszła, zarejestrowała się i wyszła z pustymi rękami. To się nigdy nie zdarza...