Zdecydowanie najciekawsza była oferta wydawnictw dziecięcych. Trzeba przyznać, że w ostatnich latach pojawiło się naprawdę wiele przepięknych publikacji. Wierzę, że są one również ciekawe pod względem treści, ale zapoznać się nie miałam okazji, natomiast wizualnie zachwycają bez wątpienia. Z radością wykupiłabym całe półki, żeby się nimi napawać w domu. Moim faworytem jest "Pinokio" z ilustracjami Roberta Innocentiego, wydany przez wyd. Media Rodzina.
Chociaż nigdy nie lubiłam tej historii, kupiłabym książkę dla samych ilustracji. Ceny książek dla dzieci niestety odstraszają. Rozumiem, że pięknie wydana książka musi kosztować, niemniej chwilowo pozostaje poza moim zasięgiem.
Zresztą potwierdziło się moje poprzednie spostrzeżenie, że kupowanie książkę nie sprawia mi już takiej frajdy jak dawniej. Na targach było trochę promocji, zniżek o kilkadziesiąt procent, ale ostatecznie wyszłam tylko z jedną pozycją, która swój czas na blogach miała kilka lat temu - mowa o "Ostrygojadach" Susan Fletcher, które znalazłam na stoisku z tanią książką (o ile dobrze pamiętam księgarni drops.pl). Gdybym dysponowała większymi funduszami, nie oparłabym się pewnie także nowej książce Dominique Loreau "Sztuka minimalizmu w codziennym życiu" (w przeciwieństwie do poprzednich pozycji autorki, tę Czarna Owca wydała nader ekskluzywnie) i jeszcze droższej pozycji "Bracia Grimm Wszystkie baśnie i legendy" wydawnictwa Rea.
Oferta wydawnictw "dorosłych" była w sumie dość skromna, więc na pokuszenie nie byłam zbyt mocno wodzona. Zabrakło mi natomiast bogatszej oferty wykładów, warsztatów i spotkań z Autorami. Na tym polu targi wypadły słabo, a przecież jest wielu Autorów, których chętnie bym poznała, mnóstwo zagadnień książkowych, o których bym posłuchała... I chyba nie tylko ja. Łódź jest pod względem zaludnienia trzecim miastem w Polsce, wierze, że zapaleni czytelnicy też są tu licznie reprezentowani.
Salon Ciekawej Książki potrwa do niedzieli, więc jeśli ktoś jest zainteresowany, zachęcam do odwiedzin. Najciekawsza, z mojego punktu widzenia, impreza, czyli wymiana książek, odbywa się właśnie w niedzielę, niestety w tym roku pewnie nie uda mi się dotrzeć.
A chwilowo znikam w tych pięknych i mroźnych okolicznościach przyrody, żeby w towarzystwie koca i herbaty zanurkować w skomplikowany świat intryg dworskich z czasów Tudorów. Ale nie zazdrośćcie mi za mocno. Jestem właśnie w samym środku zabiegów, mających na celu przeprowadzkę do prawie-już-własnego mieszkania przed końcem roku i taka chwila błogostanu z książką jest naprawdę wyjątkowa.
OMG, wszystkie baśnie i legendy??? Bardzo chciałabym mieć to wydanie!
OdpowiedzUsuńZ tymi cenami masz rację, potrafią zmrozić krew w żyłach :-(
Pozdstawiam serdecznie!
No właśnie podobno wszystkie :) Tu mi się zapędy kolekcjonerskie włączają, mam w ogóle słabość do "dzieł wszystkich", chociaż sobie tłumaczę, że nie ilość jest najważniejsza ;)
UsuńPinokio wygląda rewelacyjnie...
OdpowiedzUsuńPrawda to :)
UsuńW tym roku na Targach Książki w Krakowie skusiłam się na "Pinokia" z dwóch powodów - jego ilustrator był na stanowisku Media Rodzina i podpisywał książkę (podobnie zresztą jak J. Mikołajewski, autor nowego przekładu). A poza tym właśnie ten nowy przekład... Już tyle razy dziwiłam się, że oryginał "Pinokia" znacznie odbiega od tłumaczenia, które znamy z dzieciństwa (Zofii Jachimeckiej) i brak dobrego przekładu, wierniejszego oryginałowi. No i jeszcze dostałam dużą zniżkę na książkę!:) W sumie jej cena nie odbiegała od cen beletrystyki bez ilustracji i na gorszym papierze, która teraz potrafi kosztować nawet 39,99...
OdpowiedzUsuńIlustracje są rzeczywiście przecudne!
Zazdroszczę bardzo! Niestety wizja czekających mnie wydatków (remont) skutecznie zniechęca do kupowania książek. Ale nie wiedziałam, że stare tłumaczenie odbiega od oryginału, to bardzo ciekawe. Kiedyś się chętnie zapoznam z nowym, choć przyznaję, że mam traumę po przedstawieniu w Teatrze Wielkim, które musiałam obejrzeć w wieku lat 8, po czym byłam z niego odpytywana na lekcji. Konieczność zapamiętania każdej sceny po jednokrotnym obejrzeniu przekroczyła moje możliwości i zakodował się w e mnie "pinokiowstręt"...
UsuńKochana, to gratulacje wielkie z okazji przeprowadzki! Oby się udało przed końcem roku!
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Musi się udać, nie mamy wyjścia.
UsuńZgadzam się z Tobą, na targach w Krakowie też moją uwagę zwróciły wydawnictwa dziecięce. Książki dla dzieci potrafią być dziś niezwykle pięknie wydane i oryginalne. Widziałam też Pinokia, choć nie wiedziałam nic o podpisywaniu książki - pewnie byłam nie tego dnia, co trzeba, bo pewnie bym się na nią skusiła, tak jak na Królową Śniegu.
OdpowiedzUsuńJa bym się skusiła i bez podpisywania, gdyby tylko zasobność kieszeni pozwoliła ;)
Usuń