Nie powstanie - Nigdy Już!
("Kruk" E.A. Poe, tłum. Z. Przesmycki)
Mroczne i kręte ścieżki wyobraźni Edgara Allana Poego i zagadkowy koniec jego życia zainspirowały Jamesa McTeiguego do nakręcenia "Kruka". Film nazwano tytułem najsłynniejszego dzieła poety, a motyw czarnego ptaszyska przewija się w nim bardzo często.
"Kruk" oparty jest na faktach w sposób nader luźny, czerpie raczej z twórczości pisarza. Oto w ciągu ostatnich kilku dni jego życia (zapowiedź śmierci mamy już we wstępie, więc niczego nie zdradzam) Baltimore zostaje zaatakowane przez wyrafinowanego mordercę. Popełniane przez niego odrażające zbrodnie wyciągnięte są żywcem z opowiadań Poego. W rozwiązanie zagadki uwikłany zostaje nie tylko bystry inspektor, ale i sam pisarz. Zabawa w kotka i myszkę trwa na całego, jeden trup wskazuje (za pomocą literackich tropów) na innego, ale kiedy zbrodniarz porywa ukochaną Poego - śliczną Emily - rozpoczyna się szalony wyścig z czasem.
Film nie jest zły, ale nie jest też dobry, ot, taki przeciętniaczek. Ma ładne zdjęcia, udany mroczny klimat, John Cusack wiarygodnie wciela się w Poego. Jeśli ktoś dobrze zna jego twórczość, bedzie mógł zabawiać się wyszukiwaniem nawiązań. Poza tym widzę głównie minusy. Szalony, ale ponadprzeciętnie inteligentny psychopata, który rozrzuca po mieście ofiary, zostawiając przy każdej wskazówkę dotyczącą następnej zbrodni, to jeden z najbardziej oklepanych motywów współczesnego amerykańskiego kina. Młoda i piękna kobieta (żona, córka, ukochana głównego bohatera), którą trzeba w pośpiechu ratować - motyw numer dwa, jak wyżej. Inspektor policji jest zdecydowanie zbyt współczesny w swoim sposobie myślenia. Sporo też drobnych nielogiczności, na które jednak można przymknąć oko. Dla mnie największą wadą była drastyczność niektórych scen - musiałam bardzo pilnować zamykania oczu w odpowiednich momentach.
Jeśli chodzi o odniesienia do życiorysu poety - w 1849 r. Poe rzeczywiście został odnaleziony na ulicach Baltimore w stanie delirium, a przed śmiercią wykrzykiwał pewne nazwisko. Od długiego czasu staczał się w objęcia alkoholizmu (choć w filmie jest pijakiem nadzwyczaj trzeźwym i przytomnym). Jego żona Virginia w istocie umarła bardzo młodo na gruźlicę, choć w filmie pominięto pewne fakty. Na przykład to, że była kuzynką Poego, kiedy ją poślubił miała tylko 13 lat, a gdy pojawiły się u niej objawy choroby, pisarz wdał się w romans z dwoma amerykańskimi poetkami: Frances Sargent Osgood i Elizabeth F. Ellet, co jego żonie z pewnością nie pomogło. Virginia zmarła w roku 1847 (w wieku 24 lat). W rok później Poe nawiązał romans ze swoją ukochaną z czasów młodości, Sarah, która jest o tyle podobna do filmowej Emily, że na przeszkodzie miłości jej i Poego rzeczywiście stawał jej ojciec. W czasach kiedy rozgrywa się film, nie była jednak niewinną blond pięknością, ale dobiegającą czterdziestki wdową z dwójką dzieci (musiała niezbyt pasować filmowcom do porywania...).
Podsumowując, nie polecam, ale i nie zniechęcam. Gratka głównie dla wielbicieli pisarza.
Kruk. Zagadka zbrodni (The Raven), reż. James McTeigue, Hiszpania, USA, Węgry 2012
A właśnie przymierzam się do tego filmu :)
OdpowiedzUsuńDaj znać, jak wrażenia :)
UsuńObejrzałam pierwsze 15 minut i na razie odłożyłam z pewnym zawodem, strasznie się cieszyłam na ten film, temat z odniesieniami do Poe to już mnie cieszyło, a jeszcze na dodatek John Cusack, którego bardzo lubię niezależnie od roli. I jakoś tak mnie początek nie porwał, śmiechem parsknęłam już w momencie, kiedy młody inspektor odgaduje w pięć sekund tajemnicę tego okna... Ja wiem, że tak w opowiadaniu było i w ogóle, ale jakoś, no nie, napięcia brak i w ogóle nie. Spróbuję jeszcze raz, ale zapewne nie będę zadowolona bardziej niż Ty.
OdpowiedzUsuńJa też oczekiwałam czegoś więcej, ale ogólnie dało się obejrzeć, tylko bez fajerwerków.
UsuńJeszcze zapomniałam jednego, na marginesie, uwielbiam zmiany obrazka w tytule wraz z porami roku :)) wszystkie są strasznie słodkie.
OdpowiedzUsuńDzięki, przekażę twórcy :)
UsuńMnie ten film nie zawiódł. Obejrzałam zupełnie przypadkowo i był to fajnie spędzony wieczór. Może do kina bym się na niego nie pchała, ale do obejrzenia w domu jak najbardziej polecam. Fajnie ukazana mroczność ówczesnego Baltimore, i cała historia trzyma się kupy, jak to mówią :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDo kina na pewno bym go nie polecała, zresztą zdaje się, że w Polsce od razu wydano go na dvd. Taka rozrywka na jeden wieczór, ale raczej do szybkiego zapomnienia, moim zdaniem. Mrok Baltimore rzeczywiście udany. Pozdrawiam :)
Usuń