Śniegu brak, pogoda taka a la średni październik, roboty od metra (od kilometra właściwie), a do tego jeszcze plączące się problemy zdrowotne. Rezultat - atmosfery świątecznej jakoś w tym roku nie mogę poczuć. Żeby się ratować, bo ostatecznie Boże Narodzenie tylko raz w roku i żal przeżyć je byle jak, podjęłam proświąteczną autoakcję.
Książek o właściwej tematyce, niestety, za bardzo nie mam - tylko zaczytaną i znaną na pamięć Noelkę Musierowicz. Słucham za to kolęd, czy raczej okolicznościowych piosenek angielskich i amerykańskich z lat 40-60. Takich już się teraz nie robi ;) Klimat wprowadzają jak nic. Poza tym wczoraj rozpoczęłam świąteczną propagandę filmową - na pierwszy ogień poszła najnowsza animowana (?) ekranizacja Opowieści wigilijnej Dickensa w reżyserii Roberta Zemeckisa.
Przyznam, że po głupkowatym plakacie (powyżej) i nazwisku Jima Carreya spodziewałam się wszystkiego co najgorsze. Poza tym pierwowzór czytałam nie raz, ekranizacji też chyba z kilka widziałam, więc zastanawiałam się, jaki sens ma oglądanie kolejnej. A jednak "rozczarowałam się" na przyjemnie.
Po pierwsze - fantastyczne zdjęcia-rysunki. Wykorzystanie techniki komputerowej pozwoliło odtworzyć XIX wieczny Londyn z niezwykłą dokładnością. Angielskie kamieniczki idealnie pasują do świąt, tworząc klimat pocztówkowo-świąteczny. Aż żałowałam, że nie mogłam tego zobaczyć w oryginalnym 3d.
Po drugie - wciągająca akcja. Mimo że znana, oglądałam ją z prawdziwym zaciekawieniem, nie nudząc się ani przez chwilę.
Po trzecie - klimat. Duchy były straszne, Scrooge odrażający, a Boże Narodzenie wesołe. Czyli wszystko tak, jak powinno być.
Po czwarte - pozytywne przesłanie. Nieodmiennie.
Z minusów:
1 - Duchy były nawet nieco za straszne - dzieciom bym tego filmu nie poleciła, a podejrzewam, że zabierane były na niego gromadnie. Momentami sama zamykałam oczy i marzyłam, żeby upiory już sobie poszły.
2 - Efekty specjalne ponownie trochę przyćmiły umysły twórców, po prostu musieli wykorzystać je w większym stopniu niż to było potrzebne. Stąd przydługa scena ucieczki Scrooge'a przed duchem przyszłych świąt, ze slapstickowym fragmentem jazdy po oblodzonych dachach i walenia głową w sople. Ech... Na szczęście tylko ten kawałek uznaję za wpadkę, reszta była dobrze wyważona.
Podsumowując, polecam dorosłym i dzieciom, które lubią się bać.
Niepoprawna wielbicielka "Alicji w Krainie Czarów", zawyża poziom czytelnictwa, folguje nałogowi, uprawia tsudoku i hoduje dwa małe mole (książkowe). Poprzednia nazwa bloga (Jedz, tańcz i czytaj) zdezaktualizowała się - mam dzieci, nie mam czasu na nic, ale nadal czytam. Zamiast spać.
19 grudnia 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Winter is coming... Tym razem w komiksie.
Nadciąga zima – długa, mroźna i niebezpieczna. Legendy mówią o tajemniczej trującej mgle, która się wtedy pojawia, jakby głód i krwiożercz...
-
To mój najnowszy zakup, długo za mną chodził i wreszcie się skusiłam. Słownik obrazkowy wbrew pozorom nie jest przeznaczony wcale dla na...
-
Nadciąga zima – długa, mroźna i niebezpieczna. Legendy mówią o tajemniczej trującej mgle, która się wtedy pojawia, jakby głód i krwiożercz...
-
No, rok to był, że hej, ten 2013. Działo się tyle, że czuję się jakbym od ostatniego Sylwestra przeżyła co najmniej 10 lat. Dokładnie rok te...
"Powieść wigilijna" DIckensa to klasyka, ale nieodmiennie mnie zachwyca czy to w wersji książkowej czy filmowej. Raz nawet byłam na teatralnej inscenizacji tej książki i to w wykonaniu amatorów - majstersztyk. Współczesna wersja tej książki czyli "Stokrotki w śniegu" Evansa także mi się podoba. Dziękuję za wspomnienie o filmie, chętnie się na niego wybiorę.
OdpowiedzUsuńCzy w tym przedsięwzięciu maczał palce Colin Firth?... bo coś mi się kojarzy, że tego powodu miałam się na to wybrać do kina, ale jakoś nie dotarłam. Głównie z lęku, że będę jedyną nie-mamusią ;-)
OdpowiedzUsuńŚwięta w tym roku dla mnie w zwykłość przybrane.
OdpowiedzUsuńNie jestem jednak ich zwolenniczką, więc jedynie zaciskam dłonie i przeczekuję tą gonitwę sklepowo-zakupową i czekam na moment wytchnienia z książką na kolanach :)
Pozdrawiam :)
Byłam na tym w kinie, rzeczywiście duchów dzieci mogłyby się przestraszyć :) samej mnie ciarki chodziły momentami po plecach ;)
OdpowiedzUsuńOoo, a ja zupełnie zapomniałam, że chciałam to obejrzeć :) Dzięki, zaraz sobie zorganizuję!
OdpowiedzUsuńMi się z dotychczasowych ekranizacji najbardziej podobała taka dosyć nowa musicalowa wersja.
Aneta - film jest sprzed 2 lat, więc w kinach już go nie grają - pozostaje dvd. A ja chętnie bym obejrzała "Opowieść wigilijną" w teatrze, dotąd nie miałam okazji.
OdpowiedzUsuńEireann - Colin Firth "grał" jedną z postaci (to ta dziwna technika, gdzie aktorów żywych przerabiają na animowanych) - był siostrzeńcem Scrooge'a :)
Biedronka - gonitw sklepowych unikam, może dlatego nie czuję magii świąt ;) I nie mam telewizora, żeby się wczuć w reklamy Coca Coli z Mikołajem ;) Ale w ogóle bardzo lubię te święta, bo mają mądre przesłanie, nawet jeśli jego realizacja w życiu nieco kuleje. A z książką pod choinką też bym chętnie usiadła ;)
Aneta - może dzieci są teraz odporniejsze niż dorośli, wychowani na innych filmach. Po kilku grach komputerowych duchy pewnie nie robią na nich wrażenia.
Książkozaur - proszę bardzo :) A musicalowej chyba nie oglądałam, nie mogę sobie takiej przypomnieć.